PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



31 maja 2008

DŁUGI WEEKEND - BOŚNIA I HERCEGOWINA

Plan pojechania do BiH-u powstał już w sylwestra – chociaż wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Wyjazd jest związany z koncepcją rozwoju naszej firmy – [zainteresowani patrz GLOKER]. Wojtek przygotował wszystkie projekty, znalazł kontakty i umówił nas na spotkania. Wspólny wyjazd zaczęliśmy od wizyty na Uniwersytecie Ludowym w Woli Sękowej – piękne miejsce i wspaniali ludzie. Rozmawialiśmy do rana i mieliśmy okazję pośpiewać. Zespół przygotowywał się do festiwalu piosenki ukraińskiej – rewelacyjna sprawa. Z Woli Sękowej [przepiękne i urokliwe miejsce] pojechaliśmy do Krosna na kolejne spotkanie do Policealnej Szkoły Kształcenia Animatorów Kultury. Wojtek jest absolwentem tej szkoły, więc spotkanie było bardzo miłe, zwiedziliśmy szkołę i uzyskaliśmy odpowiedzi na wszystkie pytania. Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółami odsyłam do Glokera.
BUDAPEST – zatrzymaliśmy się na obiad w Budapeszcie, ale nie mamy dobrych wspomnień. Jedzenie było średnie, a pogoda nieładna. Poszliśmy trochę pozwiedzać, ale się rozpadało. Poza tym nie mogliśmy znaleźć WiFi, a internet był pilnie potrzebny. Byliśmy już całkiem zmoczeni i niezbyt szczęśliwi, ale na koniec trafiła nam się mila knajpka z hot spotem i pysznymi deserami – Cafe Anna – wiadomo!
WĘGRY – postanowiliśmy przenocować na Węgrzech, gdzieś blisko granicy, więc kiedy poczuliśmy się zmęczeni zjechaliśmy w boczną drogę i rozbiliśmy namiot na pustym polu. Rano obudziły nas brony przejeżdżające tuż za naszymi głowami. Właścicielowi tak się nie spodobał nasz namiot, że wyjechał na pole w święto pracy :). Trzeba było widzieć w jakim tempie się zwijaliśmy.
Zobacz inne zdjęcia Długi weekend...

BOŚNIA I HERCEGOWINA – dziwnie było przekraczać granicę. Pamiętam jak jeszcze trzy lata temu zwiedzaliśmy Chorwację i nie było nawet mowy o przejechaniu przez BiH. Po przekroczeniu czeka nas niespodzianka. Wita nas tablica z napisem „Witamy w Serbii” – sprawdzamy więc szybko mapy, ale wszystko się zgadza. Jesteśmy bardzo zdziwieni, ale nie ma czasu się zastanawiać, bo wszystkie tablice i napisy informacyjne są po rosyjsku. Skupiamy się więc na przypomnieniu sobie rosyjskich literek.
Anna Bucholc

Brak komentarzy: