PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



19 maja 2008

DROGA DO KATHMANDU – DEMONSTRACJA [dzień 6] - FILM

Jesteśmy nieprzytomni, a tu trzeba jeść i jechać. Odsłaniamy okna i już wiemy, że trzeba było wstać o 6.00. Pogoda jest fantastyczna i widać całe pasmo. WOW – jak smakuje jedzenie z takim widokiem.
Zobacz inne fotki 14H DO KATHMA...

8.30 wyruszamy do Kathmandu. Widoki za oknem super, ale strasznie gorąco. Ok.14.00 robimy się głodni, więc zatrzymujemy się i jemy po kilka rybek prosto z patelni. (smaczne i bezpieczne- nie skusiliśmy się na węża). Humory nam dopisują, bo już niedaleko. Godz.15.30 korek – demonstracja maoistów. Jest blokada drogi i bijatyka. Przed chwilą odjechała karetka. To jedyna droga do Kathmandu, a zanosi się, że poczekamy ze 3-4 godziny, a może i do wieczora. Demonstracja przybiera na sile. Z okolicznych wiosek zbiegają się ludzie z kijami bambusowymi i zaczynają demolować samochód i bić się. W dodatku zaczyna padać. Uciekamy.

Jedziemy do pierwszej knajpy (6km) i zaczynamy zastanawiać się, co robić. Jest za daleko do Chitwan, w okolicy nie ma hoteli, zalewa nam bagaże, a jedzenie jest tu takie, że może przeżyjemy. Godz.18.00 świetnie – koniec blokady, ale tam gdzie była stoimy w ogromnym korku. Nagle pojawiają się młodzi komuniści. Ubrane w czerwone polary dzieciaki z grubymi drągami biegną między samochodami, wykrzykując komunistyczne hasła. Jest trochę dziwnie, bo te dzieci wyglądają jakby szukały zaczepki. Boimy się na nie patrzeć, okazuje się jednak, że nie o zaczepkę chodziło – dzieci zostały spacyfikowane przez wojsko i policję. W końcu odjeżdżamy i kiedy już się wydaje, że będziemy przed 6.00 wpadamy w korek. O 20.30 mamy stłuczkę w tym korku, ale nic się nie dzieje, a o 21.30 docieramy do hotelu. Niestety okazuje się, że fajnych miejsc już nie ma. Na szczęście Edward zna tu inne hotele. Trafiamy do Diamonda – dużo droższy, ale prawie luksusowy (tak,tak prawie robi różnicę...). Po kilku formalnościach kończymy ten męczący dzień. Dotarcie do celu zajęło nam 14 godzin – pokonaliśmy odległość 250km.

Anna Bucholc

Brak komentarzy: