PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



01 listopada 2015

RETROSPEKCJA 2013 - NIESPODZIANKA OD PICASA

Lubię ten nowoczesny świat. W Turkmenistanie odkryłam, że moja komórka robi filmy z materiałów albumowych, a dziś zobaczyłam film zrobiony przez Picasa. Już niedługo skróty z moich wypraw będą robiły się same, dobrze że ja jestem jeszcze potrzebna do zrobienia zdjęć i filmów źródłowych - kto jednak wie jak długo...

2013/12/27

31 października 2015

Muzeum Sportu i Turystyki w Centrum Olimpijskim

No wstyd się przyznać, ale muzeum istnieje od 52r., w 2006r przeniesione do Centrum Olimpijskiego, a nas tam dopiero dziś przypadkiem zawiało. Fantastyczne miejsce - 45 tysięcy eksponatów cieszących oko i wszyscy nasi wspaniali sportowcy. W dodatku soboty to dzień wolny od opłat - cudownie, bo na ostatnim piętrze Centrum Olimpijskiego znajduje się restauracja - obiady niezbyt smaczne, a ceny z górnej półki, za to widok z damskiej toalety nieoceniony - polecam nawet Panom :)

13 sierpnia 2015

NOWA GRUZJA

Pomarszczona Babuszka w kolorowej chuście przycupnęła na betonowej ławeczce, a wokół niej wyrosły jak grzyby po deszczu potężne szklane wieżowce i hipernowoczesne technobary. Jedyne co się w Gruzji nie zmieniło to nieskazitelnie piękna przyroda i fantastyczni ludzie. W Mesti kiedyś była jedna knajpa, a teraz to takie luksusowe Zakopane. Ushguli dorobiło się kursujących regularnie marszrutek i mnóstwa hosteli, a my zamiast jeździć motorem, spędziliśmy 3 tygodnie na szpadlu w forcie Gonio szukając tajemniczej historii rzymskich legionów z Iw. n.e.



Filmik Oskara z odkrycia mozaiki


Filmik z gruzińskiej TV i moje sandały w roli głównej w 40 sekundzie :)

უნიკალური აღმოჩენა გონიოს ციხეში

Posted by Ajara Heritage - აჭარის კულტურული მემკვიდრეობის დაცვის სააგენტო on 22 lipca 2015

01 lipca 2015

Badania wraku F53.30 "Szklany" nasza przygoda życia :)



no i napisali o nas na stronie NMM o tutaj: Badania wraku F53.30 'Szklany' - Aktualności - Narodowe Muzeum Morskie

i na wp.pl w razie czego zamieszczam tekst
Tomasz Gdaniec
akt. 05.07.2015, 09:19

Sensacyjne znalezisko na dnie Bałtyku. Dzięki niemu wiadomo więcej o gdańskim handlu

Gdańscy archeolodzy podmorscy zbadali wrak XVII-wiecznego okrętu handlowego F53.30 „Szklany”. W nietkniętej ładowni znaleziono dobrze zachowane towary oraz armaty. Choć położenie wraku było znane od dwóch lat, to dopiero teraz możliwe było jego zbadanie.

Pracownicy Urzędu Morskiego w Gdyni odkryli XVII-wieczny wrak, oznaczony symbolem F53.30, podczas badań prowadzonych na wodach Zatoki Gdańskiej dwa lata temu. Na miejscu pojawili się płetwonurkowie z muzeum morskiego. Jednocześnie okazało się, że we wraku znajduje się fragment torpedy. Tym samym z badaniami trzeba było się wstrzymać do czasu jej usunięcia.

Podwodne badania wraku trwały od marca do czerwca tego roku. Brał w nim udział zespół archeologów morskich na czele z Januszem Różyckim. Towarzyszyli mu Wojciech Joński i Zbigniew Jarocki.

– Ustaliliśmy, że „Szklany” jest pozostałością statku handlowego z drugiej połowy XVII wieku i przewoził beczki ze sztabami żelaznymi i butelkami szklanymi różnych wielkości i kształtów. Butelki mają cynowe zakrętki, a na niektórych widnieją punce jednego z XVII-wiecznych gdańskich konwisarzy – mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Bednarz, kierownik zespołu prowadzącego badania nad wrakiem.

Wiele emocji wzbudza płyn znajdujący się w zamkniętych, wydobytych butelkach. Niebawem zajmą się nim analitycy. Specjaliści chcą na podstawie badań wieku drewna ustalić wiek leżącego na dnie „Szklanego”. Na wydobytych beczkach znajdują się znaki kupieckie. Ich identyfikacja pozwoli określić skąd i jaki towar wiózł okręt. Ponadto na wraku odkryto trzy armaty o długości od 1,5 do 2 metrów, które zostały wydobyte.

- Wartość naukowa obiektu porównywalna jest z innymi wrakami badanymi dotychczas na polskim wybrzeżu Bałtyku, jak "Solen", "General Carleton of Whitby" czy "De Jonge Seerp". Jednak jedynym wcześniej badanym wrakiem z ładunkiem gdańskim był XV-wieczny "Miedziowiec", teraz dołączył do niego "Szklany", który dostarczył dodatkowych informacji o XVII-wiecznym frachcie z Gdańska – mówi dr Jerzy Litwin, dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego.

Badanie wraku jest kolejnym elementem budowy „Wirtualnego Skansenu”. Jest to projekt realizowany przez Narodowe Muzeum Morskie. Jego celem jest przygotowanie 120 trójwymiarowych modeli wraków. Obrazy będą przedstawiać faktyczny widok, nie zaś wygenerowane komputerowo tekstury. Pozwoli to osobom, które nie nurkują, zobaczyć wraki w całej okazałości. Stworzenie projektu wymaga zrobienia kilku tysięcy zdjęć każdemu ze statków.

04 czerwca 2015

Paryż pełen smaków

Paryż w nowej szacie przybrany w lody z prażonego ananasa ze świeżą bazylią i z solonym masłem karmelowym pokazał swoją lepszą twarz. Mnóstwo tu ludzi zestresowanych szybkością życia w mieście zatłoczonym bardziej niż Nowy York i Londyn. Urocze z zewnątrz mieszkanka są tak małe, że Paryżanie sami o sobie mówią: metro, boulot, dodo (metro, praca, lulu). Wersal swoim zapierającym dech w piersiach przepychem jest w dzisiejszym minimalistycznym świecie chyba bardziej oderwany od rzeczywistości niż w swoim czasie, a sam jego widok tłumaczy Wielką Rewolucję Francuską.
Sławce najbardziej podobało się spanie, lalki w muzeum Lalek i wyjazd na Pompidou (bo wyjechała:)), Monice i Emilce mała kózka i ta świetna wioska Marii Antoniny, Oli ogrody w Wersalu, a Agnieszce to, że tu znowu była...

10 maja 2015

19 PIKNIK NAUKOWY z KNAP

Świetna impreza na stadionie narodowym - szybko zleciało, dyżury po 4 godzinki to tak w sam raz, żeby się chciało przestać gadać i usiąść w ciszy :) 

Fajnie było i w końcu przyjechali do nas Tochmanowie, szkoda że łkiend tak szybko się skończył...

21 kwietnia 2015

Zobaczyć Aldebarana przypadkiem

Ha, wychodzę ja sobie z wanienki, głodna jak sto Diabłów i już myślę o kanapce kiedy mój wzrok pada przypadkiem na niebo. Poraża mnie dziwnie jasna gwiazda nad księżycem i jakaś taka migająca kropka pod nim. No nic, nie jest tajemnicą, że ciekawość zwycięża i czym prędzej sięgam po lunetę, która głównie służy nam do zaglądania w dzioby miejscowym ptaszkom. Luneta lata mi w rękach, ale i tak widzę, że widok niezwykły. Wołam więc Bartka, żałując tych czterech wypitych kaw (bo pewnie od tego tak mi ręce latają, że się oglądać nie da). Ustawiamy statyw i rozdziawiam dzioba - widać wyraźnie kratery na księżycu - w ogóle księżyc w takim powiększeniu wygląda jakbym go oglądała co najmniej ze stacji kosmicznej i tak go widzę chyba pierwszy raz w życiu! Pod nim wyraźnie miga i myślę, że to Mars, ale wciąż nie wiem co to za jasny wielgus tak mnie do okna przyciągnął. Dzwonię do Paćki, ale imprezowy Kraków nie odbiera niestety. Wybieram więc szybko numer do Maćka. W Poznaniu noc ładna i on też widzi tę jasną kobyłę, wychodzi z teleskopem na balkon i już werdykt - ta jasna to Wenus, ale mówi mi w międzyczasie, że coś mu dzisiaj mignęło o zjawisku jakimś na niebie. Sprawa trafia do FB, Ewa i Jarek w Szczecinie jasną obstawiają na Jowisz, a ja instaluję google sky map i czytam wiadomości. I tak oto przypadkiem ta migająca gwiazda pod księżycem, która się mieni na czerwono to Aldebaran - podwójna gwiazda, czerwony olbrzym i karzeł widmowy (niech i se Paćka tłumaczy technicznie, a mnie się podobają te romantyczne nazwy:)), który właśnie dziś wieczorem po siedemnastu latach chował się i znikał za pagórami na księżycu! Normalnie tego nie robi, ale kto nie zdążył zobaczyć Aldebarana ten następną okazję będzie miał 23 grudnia - jeśli pogoda dopisze...

Oglądać od 39:50 - chwilę potem Aldebaran zniknie :)

05 kwietnia 2015

Być Piratem... karaibskie nurkowanie z katamaranu

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest pływać katamaranem dwa tygodnie w 11 osób? Katamarany są dość luksusowe. W pływakach mają osobne kajuty z prywatnymi łazienkami (są dość małe i w zasadzie można jednocześnie siedzieć na kibelku, myć zęby i brać prysznic, ale za to zawsze jest ciepła woda!), a koja jest wygodnym najczęściej dwuosobowym materacem. Do dyspozycji załogi jest mała kuchnia i całkiem spora jadalnia, wygodne siedzenia na zewnątrz, no i oczywiście siatka z przodu. Jeśli nas znuży towarzystwo - a jest to raczej niemożliwe - to możemy się zaszyć głęboko i kontemplować w samotności.

Góra, dół. Góra, dół. W bok, w bok. Rozbujany błędnik pewnie by na to nie pozwolił, ale zwierzęcy instynkt prowadzi mnie prosto do toalety. Chwila ulgi, by znów wdrapać się na koję z jedną tylko myślą: 'Boże! Kiedy to się skończy?!
Żeglowanie bez choroby morskiej? Nonsens...

Czym jednak jest taka chwila zwątpienia w porównaniu z tym wszechogarniającym szczęściem żeglowania na długiej, wysokiej fali opromienionej popołudniowym słońcem?

Na horyzoncie majaczą kolejne wyspy, głuptaki nurkują przy burcie, a kurz po zostawionych w kraju, niezałatwionych wielu sprawach powoli opada. Za kołem sterowym jest tylko tu i teraz. Ciepłe słońce i wiatr, który wywiewa pracową codzienność. Skrzypiący miarowo żagiel jak mantra wprowadza w stan niczym nieskrępowanej wolności, możliwości nic nie robienia. I to są wakacje! Każdego dnia inne miejsce nurkowe i piękna plaża. Wieczorami wytrawni Piraci napadają najbliższą wyspę łupiąc głównie kawę, świeże soki i oczywiście rum punch.


Informacje ciekawe i niczym nie potwierdzone:
Na Karaibach wciąż leniwie płynie czas i wygląda jakby od wieków nic się tu nie zmieniło. Nie ma już jednak Bukanierów - grilla lubiących piratów, którzy zostali oficjalnie zatrudnieni do nękania hiszpańskich statków. Brytyjczycy w XVIIw. wydali im specjalne pozwolenie na legalne grasowanie po Morzu Karaibskim. To właśnie ci krwawi i okrutni morscy rozbójnicy zainspirowali scenarzystów Piratów z Karaibów. W 2001r., kiedy my byliśmy zajęci własnym ślubem, grupa archeologów podwodnych odnalazła prawdziwy Port Royal u wybrzeży Jamajki (kto by wtedy pomyślał, że i my będziemy podwodnymi archeologami:)). W tawernie wciąż były butelki z rumem i beczki z winem. Piracki port wraz z mieszkańcami pogrzebało tsunami w 1692r. Powszechnie znany z filmu Jack Sparrow jest fikcyjnym bohaterem stylizowanym na gitarzyście Rolling Stones, Keithie Richardsie, ale stał się również marketingowym magnesem turystyki. Odwiedziliśmy zatokę, w której kręcone były sceny z 'Piratów' i muszę przyznać, że było to niezłe przeżycie, ale właściwie w każdym porcie napotkamy drink, plażę czy bar Sparrowa. Najsłynniejszym piratem wszech czasów był piracki król Henry Morgan. Pochodził z Walii i na mocy brytyjskiego listu kaperskiego napadał nie tylko na statki, ale przydarzyło mu się również puścić z dymem kilka hiszpańskich miast. Religijni Hiszpanie uważali go za diabła. Za to Czarnobrody, występujący w Piratach z Karaibów to Kapitan Edward Teach, bezlitosny okrutnik dowodzący statkiem o wdzięcznej nazwie Zemsta Królowej Anny. Bez litości obcinał kobietom palce, jeśli nie dość szybko ściągały pierścionki, na ramieniu nosił sześć nabitych pistoletów, a działa odpalał za pomocą swojej podpalonej wcześniej brody (to ostatnie chyba nieczęsto, bo broda tak szybko nie rośnie, jak szybko się pali).
W każdym razie najlepszym źródłem wiedzy o karaibskich korsarzach jest książka fryzjera, chirurga i medyka bukanierów Alexandra Exquemelin. Pierwszy raz wydana w 1678r. w Holandii, obecnie także po polsku z zachęcającym tytułem: 'Dzienniki piratów. Dzieje kapitana Morgana i bukanierów, ręką naocznego świadka spisane.

Fakty i mity o piratach
Piraci byli bardzo przesądni i jak na wilków morskich przystało najbardziej bali się morskiej otchłani. Uważali, że złoty kolczyk w uchu poprawia wzrok, a przepaskę na jednym oku mieli po to, by szybko ją przełożyć na drugie oko kiedy wchodzili pod ciemny pokład, żeby nie musieć przyzwyczajać oka do zmroku panującego pod pokładem. Ubierali się nie według pirackiej mody, ale w to co złupili i w czym im było wygodnie, dlatego łatwo było poznać pirata po dziwacznym stroju. Ostatnim mitem jest pirat bez nogi czy z hakiem zamiast ręki – nie dość, że w tamtych czasach zabijała niemal każda drobna infekcja, to kalecy piraci jeśli w ogóle pływali na statkach to na pewno nie brali udziału w walce.

A to nasza podróż śladem karaibskich bukanierów z opisem miejsc nurkowych (można sobie powiększyć mapę, po prawej pojawi się lista m-c nurkowych i po wciśnięciu danego miejsca będzie opis): 


Martynika to zamorski departament Francji - czyli jest euro. Wyspa, odkryta przez Kolumba, położona jest w archipelagu Wysp Nawietrznych w Małych Antylach. Miejscowa ludność posługuje się językiem kreolskim. 
Saint Vincent i Grenadyny to część brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Głową państwa jest Królowa Elżbieta  :) Mieszkańcy to w większości potomkowie Afrykanów, zajmują się uprawą bananów, gałki muszkatołowej, bawełny, kakao i batatów. Są też największym na świecie producentem maranty trzcinowej, z której wyrabia się mączkę skrobiową do zagęszczania potraw. Jak wszyscy wyspiarze znają się także na ziołach :))
Saint Lucia to państwo leżące na wyspie o tej samej nazwie, należy również do brytyjskiej Wspólnoty Narodów i za wodza ma Królową. Mają piękną dewizę: Ziemia, Naród, Światło. Pierwotnie St.Lucia była zamieszkiwana przez Karibów, czyli Indian Karaibskich, których populacja zmniejszała się drastycznie wraz z napływem europejskich osadników. Nazwa Karibów czy Karaibów pochodzi z francuskiego i oznacza po prostu kanibali :). Ich potomkowie do dziś przetrwali w nielicznej grupie i zamieszkują m.in. na Dominice. Mam jednak wrażenie, że współcześnie nie uprawiają kanibalizmu?





03 kwietnia 2015

Wiosenne porządki

Pierwszy raz w życiu nie czuje się jak robot do sprzątania - bo mam od tego roboty :)

28 marca 2015

Jak już Mietek dzwoni że wchodzi na stronę a tu nic nowego nie ma to ja obiecuję publicznie że się wszystko pojawi bo idą święta i będzie trochę czasu... Będzie nurkowanie na mikronezyjskich wrakach narty w Karpaczu i rejs po Karaibach. Kiedy? No po świętach na pewno!

28 stycznia 2015

86 GODZIN W DRODZE NA ŚRODEK PACYFIKU

Siedzimy właśnie kolejną godzinę na lotnisku w Amsterdamie i zrobiliśmy małe podsumowanie. Kiedy w latach 90-tych moja Mama wyjeżdżała do Manili to wydawało się, że gdzieś na koniec świata jedzie i połowa rodziny odwiozła ją na lotnisko do Berlina, a ja z wrażenia zapytałam Panią w British Airways czy mówi po angielsku :) A teraz Manila to dla nas tyko stacja przesiadkowa w drodze do FSM. Wystarczyło kupić najtańsze możliwe bilety i wyszło tak:

-->
SKĄD DOKĄDILE GODZIN LOTUILE GODZIN CZEKANIAILE KM
WARSZAWAAMSTERDAM02:0502:251102
AMSTERDAMPEKIN09:1506:057826
PEKINXIANMEN02:5501:101735
XIANMENMANILA02:152 DNI ZWIEDZANIA1156
MANILAGUAM03:4503:402958
GUAMTRUK01:4810 DNI NA TRUK1172
TRUKPOHNPEI01:187 DNI NA POHNPEI811


23:21 godzin lotu13:20 na lotnisku16760 km
POHNPEIGUAM03:5416:30 w hotelu1883
GUAMMANILA03:5019:30 w hotelu2958
MANILAGUANGZHOU02:2504:051278
GUANGZHOUAMSTERDAM12:5007:159141
AMSTERDAMWARSZAWA01:50chyba weźmiemy taxi1102


24:49 godzin lotu11:20 na lotnisku16362 km




 33.122 km







Dla 17 dni na Tuku i Pohnpei spędziliśmy razem 48 godzin w samolocie i łącznie 40 godzin i 40 minut na różnych lotniskach przemierzając 33 122km, ale przy okazji przebiegliśmy (dosłownie) przez plac Tian'anmen w Pekinie, w ciągu dwóch dni postoju zwiedziliśmy Manilę, no i wkroczyliśmy na kilkanaście godzin na teren Stanów, żeby się przejechać wybrzeżem Guamu. Jeszcze  3 - 4 godziny (w zależności od korków w Warszawie :)) i będziemy w domu!