PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



25 kwietnia 2014

WIELKANOCNE JAJA W KAMPINOSIE I WIELKA LIPA

Pstryk, pstryk. Caly czas słyszę miarowe pocieranie w zębatkach. Po takim czasie mój łańcuch i piasty na pewno wymagają czyszczenia i smarowania. Słoneczko świeci leniwie, mokra ziemia pachnie bosko, a zielone, młode listki śmigają przed oczami. Nie spodziwałam się, że będzie tak ciepło. Pierwszy lunch jemy na małej polance skrzetnie wybierając miejsce wolne od sarnich bobków. Wycieczka nie jest długa, ale i tak lekko bolą nas nogi, a mocniej tylne części ciała. I to jest największy rowerowy problem. Takie silikonowe siodła może i są miękkie, ale wyglądają bardzo nieprofesjonalnie, jak wielki zadek. Może ktoś by powiedział, że to nie rewia mody, ale z drugiej strony ogromne zadki nie są wcale duże miększe od naszych dobrze wyglądających siodełek. 
Wielki piątekW takie świąteczne dni trzeba mieć twardy charakter żeby w ogóle wyjść z domu, ale żeby tak wyjść się pocić na słońcu, męczyć z bolącym zadkiem na twardym siodełku i pedałować kilka godzin? No cóż muszę przyznać, że było warto, bo w sam tylko lany poniedziałek spaliliśmy aż 2600 kalorii! Niech mi więc nikt nie mówi, że ciasta z bitą śmietaną, kawka z mlekiem, boczki i jaja, a także moc pożartego żurku zaszkodzić mi mogła. Alleluja. 
Mapy później, bo nie potrafię ich zaimplementować z endomondo :)


1 komentarz:

Nomad pisze...

Ach z tym bolącym zadkiem. Też zawsze mam problem. Ale po kilku kilometrach się znieczula.