PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



19 września 2011

Zwariowany weekend z Georgem Michaelem, Panem Kazikiem i sprzątaniem świata czyli Kraków, Wrocław, Szczecin i Warszawa

Ufff... Dawno nie mieliśmy takiego zagęszczenia wydarzeń. Wszystko zaczęło się w piątkowy wieczór od gorączkowego gromadzenia małych i większych pakunków - połączonych w zestawy, a każdy na inną okazję.
Był tam więc zestaw turystyczno-budowlany obejmujący ubrania robocze, prowiant, narzędzia, przybornik małego kuchcika, poduszki (przydały się także we Wrocławiu i Szczecinie) oraz wszelkiej maści kable
i urządzenia elektroniczne służące prowadzeniu firmy oraz wyszukiwaniu ciekawych i przydatnych informacji.
Zestaw wyjazdowo-koncertowy składał się głównie z ubrań, peleryn przeciwdeszczowych oraz torebusi z niezbędnikami koncertowymi (m.in. kanapki,pomadki, dokumenty i bilety, okulary oraz forsa (nie do końca potrzebna, bo wszystko było na żetony, a jeden żeton po 8zł. - skandal! bo woda i cola w cenie jednego żetonu była)).
Zestaw początkującego nurka obejmujący pianki, płetwy, gadżeciarski jacket Artura oraz wzbudzający powszechne uznanie automat marki leglad (także Arturowy), czapki, rękawiczki i grube skarpety oraz ciepły napój w termosie - niealkoholowy oczywiście ;). Zestaw kulturalno-rozrywkowy czyli osadnicy+żeglarze+rycerze - pełna wersja planszowa na długie, zimne i ciemne wieczory na budowie. Ostatni i najbardziej istotny był zestaw do załatwienia spraw w Urzędzie - tzw.gruba teka budowlana tym razem wzbogacona o dowody osobiste do wymiany.
Wszystko to upchane do samochodu rozpoczęło podróż na Zakrzówek w sobotę o 8.00. To się nazywa akcja nurkowa! Sprzątaliśmy na powierzchni i pod - a znaleźć można było wszystko! Od komórek po komputery i telewizory, a nawet piwa schłodzone do wypicia gotowe. Trafiliśmy (szczęście początkującego) na pierwszą stronę 'gazety' z naszym pierwszym nurkowaniem z łodzi ;) . Tu Mama trzeba nacisnąć na to podkreślone.
Od Zakrzówek - sprzątanie świata
Było to z resztą i najdłuższe nurkowanie,
bo aż 77 minut, a zmarzliśmy okrutnie. Akcja skończyła się o 13 wspólnym zdjęciem grupy ze śmieciami.
Od Zakrzówek - sprzątanie świata

Nastąpiła szybka zmiana stroju i przenieśliśmy się do Wrocławia. Pan Kazik, który wynajął nam mieszkanie (2 pokojowe dla 5 osób) okazał się oszustem. To znaczy jak sam stwierdził zapomniał powiedzieć, że to nie jest jedno mieszkanie, tylko dokwaterowanie do dwóch już wynajętych mieszkań. Ostatecznie powiedział mi, że nie ma co wybrzydzać, bo o tej porze i za tą cenę nie znajdziemy już innego lokalu, a on jest zajęty (oglądał siatkówkę) i nie tylko się
rozłączył, ale postanowił też więcej nie odbierać (w wolnej chwili zajmę się Panem). Miał rację nawet nie próbowaliśmy szukać tylko popędziliśmy oglądać nowy cudny stadion i Georga Michaela z orkiestrą symfoniczną. Ładnie było, ale trochę smętnie tzn.sentymentalnie ;) (Piotrek mówi, że jesteśmy jeszcze za młodzi na takie koncerty).
Stadion super nowoczesny, a akustyka świetna. Wrażeń z koncertu nie zdołał zepsuć nieziemski korek (policja zablokowała wszystkie drogi wjazdowe do centrum i nakazała wszystkim wyjazd na autostradę), ani
pozostali lokatorzy, z których jeden obudził nas o 2 nad ranem, a drugi o 7.

Zjedliśmy cudowne śniadanie na Ostrowie Tumskim i przenieśliśmy się do Szczecina. Na zdjęciach do nowych dowodów wyglądamy jak obcy - dosłownie. Poza tym okazało się, że tylko ja mieszkam pod nr5, a wszyscy inni zameldowani w naszym domu
pod nr 5/1, a to jest jednak zasadnicza różnica. Sprawę trzeba wyjaśnić, bo teraz już nawet w Urzędzie nie wiedzą, kto, jak, kiedy i po co zmienił adres dla domu
jednorodzinnego na nr5 mieszkania 1. Tak czy owak wnioski o wydanie nowych dowodów zostały złożone, a kartki do głosowania pobrane i przenieśliśmy się do Warszawy.
Tutaj nastąpiło piękne ukoronowanie zwariowanego weekendu - nadano nam nazwę ulicy i to w dodatku na tą, którą sami wybraliśmy! Madzia została Matką Chrzestną
ponieważ to jej nazwa była najbliższa tej, którą ostatecznie mamy - wybrała 'podróżników', twierdząc, że to do nas pasuje. Niestety okazało się, że nieopodal jest ulica Podróżna i Turystyczna, więc zdecydowaliśmy się na Wędrowców i udało się.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No ładnie, byliście w Szczecinie i się nawet nie pochwaliliście... no cóż ale sądząc po wpisie chyba ciężko byłoby wcisnąć Wam w harmonogram nawet szybką kawę. Tak czy owak serdecznie pozdrawiamy i liczymy, że następnym razem uda nam się wypić razem chociaż kawę ;)

Buuuziaki,
Gosia i Michał