GODZ.20.00 – wracamy z zakupów i dowiadujemy się, że Piotrek upadł i wybił bark, a lekarz już w drodze. W Nepalu jest reglamentacja prądu (prąd jest przez 6 godzin dziennie), Piotrek wracał po ciemku i wpadł w dziurę. Nie wygląda to dobrze. Lekarz wypisuje skierowanie do szpitala i jedziemy. Sama wyprawa trwa pół godziny, jedziemy po takich drogach, że aż strach. Widać, że bardzo go boli, ale Piotrek jest dzielny. Na miejscu pełne skupienie, trzeba zrozumieć każde słowo, bo to nie żarty. Straszą nas, że może będzie konieczna narkoza, bo zdjęcie wykazuje odprysk kości. Sprawdzamy igły i strzykawki zanim cokolwiek zrobią, ale szpital jest czysty i widać, że opieka fachowa. Przy Piotrku jest trzech lekarzy i dwie pielęgniarki. (pomijając tłumek gapiów, którzy chyba „białego” na oczy nie widzieli). Po godzinie wszystko dobrze się kończy. Bark nastawiają w znieczuleniu miejscowym, a cały zabieg trwa ok.2 min. Robią kolejne zdjęcie i udzielają instrukcji na kolejne dni. Po 11 wypisują nas ze szpitala, zmęczeni wracamy do hotelu i o wstaniu na kolejny wschód słońca nie ma już mowy.
Anna Bucholc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz