Postanawiamy nauczyć się podstaw indyjskiego. Kulig i Czitan (nasi młodzi nauczyciele) śmieją się, że tego samego uczą się małe dzieci. Wreszcie osiągamy cel i wysiadamy z pociągu. Chłopaki załatwiają transport do granicy, a my mamy kupić bilety do Varanasi. Niestety okazuje się, że bilety można kupić tylko na trzy dni przed odjazdem i w dodatku bez rezerwacji miejsc. Rezygnujemy i jedziemy do Nepalu – będziemy się martwić po powrocie.
Godz.16.00 – upał jak cholera, mam gorączkę (to przez ten wentylator w pociągu) – jesteśmy przy granicy – nasze bagaże są rozrywane przez bijących się rykszarzy. Bartek i ja postanawiamy, że te 500m przejdziemy piechotą – zabieramy nasze plecaki i okazuje się, że nauka nie idzie w las. Dobrze, że wiemy jak powiedzieć „nie” po indyjsku – działa bez zarzutu i po chwili nikt już nas nie zaczepia. Przy potwierdzeniu wyjazdu poznajemy parę francuzów. Są zszokowani – bardzo długo czekają na wejście na teren Indii. Pocieszają nas, że w Nepalu jest i chłodniej i ciszej. I faktycznie wizy Nepalskie dostajemy już po 20 min i nikt tu nie chce tipa, za to witają nas serdecznie w Nepalu. Robimy zdjęcia po obu stronach granicy, wymieniamy rupie indyjskie na nepalskie i jedziemy do hotelu.
Zobacz inne fotki NEPAL - GRANI... |
Polecam biuro podróży: KALASH TRAVELS&TOURS w BHAIRAHAWIE (tuż przy granicy) - ades: DEW KOTA CHOWK - prowadzi je młody, zaradny chłopak i można polegać na jego opinii. Dotrzymał umowy, a polecone przez niego hotele były dobre i w dobrych cenach :) A nasz kierowca SENJU DUN - rewelacyjny!
W Bhairahawie jest inaczej niż w Dheli i już tu tak blisko granicy czujemy, że mamy do czynienia z inną mentalnością z innymi ludźmi. Słowo jest tu słowem i bez problemu można się dogadać. Przynajmniej rozumiem co do nas mówią J. Nie śpimy do 3 rano, bo atakują nas setki komarów. Bartek jest cały w bąblach i mamy nadzieję, że jednak nie zachorujemy na malarię. Nawet gekon mieszkający z nami w pokoju nie jest w stanie zjeść wszystkich insektów hotelowych. O 3 udaje nam się wytłuc wszystkie komary i wreszcie zasnąć.
Anna Bucholc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz