PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



10 maja 2008

INDIE – DELHI [dzień 2]

Obudziliśmy się po 11 godzinach i znów jedziemy zwiedzać. Tym razem nie ma żadnych problemów. Nasz niezawodny rykszarz już czeka.

LAKSZMI NARAJAN MANDIR

Bogata, marmurowa świątynia jest poświęcona Lakszmi – bogini dostatku. Jest stosunkowo nowa, ale pięknie zbudowana i otoczona wspaniałym parkiem. Dowiedzieliśmy się, że swastyka jest najbardziej czczonym znakiem i symbolem Indii. Jej historia sięga 8.000 lat. Dosłownie oznacza ręce i usta boga, który sięga i przemawia do całego świata. Nic więc dziwnego, że Hitler wybrał właśnie ten znak.

OGRODY LODICH

Zobacz inne fotki DHELI - dzień 2
Południowe Delhi. Tak bardzo inne od tłumu i zgiełku miasta. W przepięknym parku znajdują się wielkie majestatyczne grobowce z przełomu IV w. n.e. Lady Wellington (żona wicekróla Indii) uratowała to wspaniałe miejsce przed całkowitym zniszczeniem w latach 30 XXw. zakładając tu park. Grobowiec Mohammada Szaha i meczet Bara Gumbad są niesamowite. Przez chwilę miałam wrażenie, że znajduję się w jakimś dalekim, nieznanym i tajemniczym kraju, gdzieś na krańcu świata – a przecież to stolica Indii – pełna cywilizacja J. W ogrodach Lodach znajduje się też most (8 łukowy), który dawniej łączył obie części Delhi. MOST ATHPULA był zbudowany przez mogołów 400 lat temu.

Po ogrodach znów pojechaliśmy na orientalne zakupy, ale nie było w naszej grupie amatorów kupowania i Nazir chyba nie był zadowolony - przy świątyni Lotosu poczęstował nas piołunem J Nie pamiętam dokładnej nazwy: dość niesmaczny, mocny zielony napój tradycyjny z lemonką, piołunem i indyjskimi przyprawami – wszyscy wypili (takie ohydne zielone – podobno dobre na wszystkie dolegliwości żołądkowe i na pragnienie-nie pomogło – nie zaszkodziło).

BAHAI TEMPLE

Faktycznie jak w opisie – wygląda jak wielki, biały i lśniący kwiat lotosu. Ma 9 płatków i w poniedziałki jest zamknięta J. Porównuje się ją z operą w Sydney, więc jeśli ktoś ma takie skojarzenia to prawidłowo.

LAL KOT

Najstarsze Delhi. Lal Kot było twierdzą Radżputów – zbudowaną ok.1600r. Ma 13 bram. Największym naszym uznaniem i zainteresowaniem cieszył się (co widać na zdjęciach) QUTUB MINAR – wieża zwycięstwa.

Zobacz inne fotki DHELI - dzień 2
Wybudowana w 1193r, ma 5 kondygnacji, jest niezwykle zdobiona i kiedyś służyła jako minaret – do dziś jest to najwyższy minaret na świecie. Poza tym w Lal Kot jest ALAJ DARWAZA – (1311r.) imponująca brama z przepięknymi płaskorzeźbami w kamieniu. Robimy kilka fotek żelaznej kolumnie z epoki Guptów (IV, Vw.) Legenda głosi, że spełni się każde życzenie tego, kto obejmie kolumnę ramionami wyciągniętymi w tył. My obejmowaliśmy w przód – żeby tu jeszcze wrócić J. Wiadomo jak jest, co przewodnik to wersja. Później oglądamy KUWAT-UL ISLAM – potęgę islamu (1193-97). Z dawnej świetności zachowały się krużganki i ściana modlitw.

Grobowiec Iltutmysza to najwcześniejszy i świetnie zachowany grobowiec indoislamskiego władcy. Olbrzymia budowla pokryta jest w całości misternymi wzorami. Wychodząc widzimy cokół ALAJ MINAR – niedokończonej wierzy minaretu, który miał być dwa razy wyższy od QUTUB MINAR, ale zleceniodawca zmarł zanim budowa rozpoczęła się na dobre i prace przerwano. Jeszcze parę fotek i jedziemy dalej.

MAUZOLEUM HUMAJUNA (1556) to najwspanialsze mauzoleum w Delhi, podobno pierwowzór dla Tadź Mahal, z tym, że tutaj budowlę zleciła żona. Do wnętrza mauzoleum przechodzi się przez szereg bram, a ostatni mur otacza formalny car bagh (czworogród) odwołujący się w Koranie do opisu raju. Miejsce jest cudowne, a wychodząc widzieliśmy ślub i wesele. Niestety nasz spokój zostaje zakłócony przez Pana z banku, który uprzejmie informuje, że prawdopodobnie ktoś włamał się na naszą kartę kredytową – ale co my możemy zrobić przecież jesteśmy w Indiach! Na szczęście Nazir zawozi nas do sklepu gdzie w dobrej cenie kupujemy indyjskie piwo – całkiem przednie. Piweczko wydatnie poprawia nam nastrój, ale już mamy kolejną niespodziankę – gubi się reszta naszej grupy – czyli ryksza nr 2. Nazir jest bardzo zdenerwowany, ale po 10 min szczęśliwie podjeżdżają pod hotel.



Anna Bucholc

2 komentarze:

janina kujda pisze...

Aniu!Ta piołunówka to znany u nas absynt,pijany przed obiadem.
Kojarzy mi się z młodopolskimi literatami.

Anna Bucholc pisze...

to u nas też takie świństwo piją? Mam nadzieję, że zdrowe chociaż.