LAKSZMI NARAJAN MANDIR
Bogata, marmurowa świątynia jest poświęcona Lakszmi – bogini dostatku. Jest stosunkowo nowa, ale pięknie zbudowana i otoczona wspaniałym parkiem. Dowiedzieliśmy się, że swastyka jest najbardziej czczonym znakiem i symbolem Indii. Jej historia sięga 8.000 lat. Dosłownie oznacza ręce i usta boga, który sięga i przemawia do całego świata. Nic więc dziwnego, że Hitler wybrał właśnie ten znak.
Zobacz inne fotki DHELI - dzień 2 |
Po ogrodach znów pojechaliśmy na orientalne zakupy, ale nie było w naszej grupie amatorów kupowania i Nazir chyba nie był zadowolony - przy świątyni Lotosu poczęstował nas piołunem J Nie pamiętam dokładnej nazwy: dość niesmaczny, mocny zielony napój tradycyjny z lemonką, piołunem i indyjskimi przyprawami – wszyscy wypili (takie ohydne zielone – podobno dobre na wszystkie dolegliwości żołądkowe i na pragnienie-nie pomogło – nie zaszkodziło).
BAHAI TEMPLE
Faktycznie jak w opisie – wygląda jak wielki, biały i lśniący kwiat lotosu. Ma 9 płatków i w poniedziałki jest zamknięta J. Porównuje się ją z operą w Sydney, więc jeśli ktoś ma takie skojarzenia to prawidłowo.
LAL KOT
Najstarsze Delhi. Lal Kot było twierdzą Radżputów – zbudowaną ok.1600r. Ma 13 bram. Największym naszym uznaniem i zainteresowaniem cieszył się (co widać na zdjęciach) QUTUB MINAR – wieża zwycięstwa.
Zobacz inne fotki DHELI - dzień 2 |
Grobowiec Iltutmysza to najwcześniejszy i świetnie zachowany grobowiec indoislamskiego władcy. Olbrzymia budowla pokryta jest w całości misternymi wzorami. Wychodząc widzimy cokół ALAJ MINAR – niedokończonej wierzy minaretu, który miał być dwa razy wyższy od QUTUB MINAR, ale zleceniodawca zmarł zanim budowa rozpoczęła się na dobre i prace przerwano. Jeszcze parę fotek i jedziemy dalej.
MAUZOLEUM HUMAJUNA (1556) to najwspanialsze mauzoleum w Delhi, podobno pierwowzór dla Tadź Mahal, z tym, że tutaj budowlę zleciła żona. Do wnętrza mauzoleum przechodzi się przez szereg bram, a ostatni mur otacza formalny car bagh (czworogród) odwołujący się w Koranie do opisu raju. Miejsce jest cudowne, a wychodząc widzieliśmy ślub i wesele. Niestety nasz spokój zostaje zakłócony przez Pana z banku, który uprzejmie informuje, że prawdopodobnie ktoś włamał się na naszą kartę kredytową – ale co my możemy zrobić przecież jesteśmy w Indiach! Na szczęście Nazir zawozi nas do sklepu gdzie w dobrej cenie kupujemy indyjskie piwo – całkiem przednie. Piweczko wydatnie poprawia nam nastrój, ale już mamy kolejną niespodziankę – gubi się reszta naszej grupy – czyli ryksza nr 2. Nazir jest bardzo zdenerwowany, ale po 10 min szczęśliwie podjeżdżają pod hotel.
Anna Bucholc
2 komentarze:
Aniu!Ta piołunówka to znany u nas absynt,pijany przed obiadem.
Kojarzy mi się z młodopolskimi literatami.
to u nas też takie świństwo piją? Mam nadzieję, że zdrowe chociaż.
Prześlij komentarz