Ech nie ma się co oszukiwać - śniegu jak na lekarstwo i ocieplenie - ten sezon nie jest przyjazny dla skiturowców. Dzisiaj pogoda dopisała, ale za to tak wiało, że wyciągi krzesełkowe na Pilsko były zamknięte, a na Hali Miziowej wiatr zepchnął nas w dół po bryłach lodu i kamieniach. Nie było używania i białego szaleństwa. Dwa razy zjechaliśmy stokiem, sprawdziłam narty (świetnie się skacze) i wróciliśmy do domu w niezbyt dobrych humorach. W przyszłym tygodniu Kondratowa i już teraz zaczynam modlić się o śnieg.
Bartek znalazł na jednej ze stron skiturowych świetny opis pierwszego razu...
"Widzę go, jak stoi obok trasy, nad pięknym polem puchu. To pierwszy raz. Tak, teraz. Teraz albo nigdy. Nadeszła chwila wyzwolenia. Kolega stoi już kilkadziesiąt metrów niżej, widać jego równiutki szlaczek w świeżym głębokim śniegu. To nie może być trudne. Tylu słabszych narciarzy doskonale daje sobie radę poza trasami. A on już przecież jeździł na znacznie bardziej stromych stokach! To nie może być takie trudne - uważnie patrzy, jakie tamten wykonywał ruchy, w sumie niezbyt odmienne od narciarstwa trasowego, najwyżej nieco bardziej zadbane… Jeszcze chwila namysłu…
Ten na dole macha i coś krzyczy. Też do niego macha, dodaje sobie otuchy cichym Dawaj!…, po czym rusza. Jedzie na wprost, bardzo szeroko, zostawiając ślad szyn kolejki wąskotorowej. Dwa czy trzy razy usiłuje skręcić, bezskutecznie. Po paru szarpnięciach, uspokaja się, ustawia (tak, wyraźnie układa) pozycję do nieco dłuższego skrętu i… przelatuje przez dzioby, lądując głową głęboko w śniegu. Po parunastu sekundach wygrzebuje się, ma śnieg w goglach, w czapce, w kurtce. Odniósł porażkę. Co gorsza, odniesie ich jeszcze sporo, zanim zrozumie prawa świata istniejącego poza trasami."
Cudowne i takie prawdziwe...
PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM
Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.
28 lutego 2010
27 lutego 2010
MOSORNY W DESZCZU I KROWIARKI PO KAMIENIACH
Dziwna ta zima w tym sezonie - niby jest, a jakby nie było. Dostałam pozwolenie od lekarza, a poza tym trzeba było przetestować nowe narty, więc nie zaważając na temperaturę +2 i padający deszcz pojechaliśmy na narty. W Zawoi wcale nie było lepiej - do deszczu doszła mgła, a śniegu jak na lekarstwo - poza stokiem właściwie tylko trawa. Miny nam zrzedły, ale co było robić - wyjechaliśmy wyciągiem na Mosorny Groń i na chybił trafił obraliśmy trasę. Bartek z Grześkiem chcieli wystąpić w zawodach skiturowych - mają być w przyszłym tygodniu - ale nikt nie wiedział, którędy będzie szła trasa (a trzeba było wydrukować mapę). Wyszliśmy niebiesko - żółtym szlakiem na Halę Śmietanową, a potem zjechaliśmy czerwonym do Krowiarek. Pod górę było mi bardzo ciężko - jednak nic nie robienie odcisnęło piętno. Za to w międzyczasie wypogodziło się, przestało padać i w końcu zobaczyliśmy prawdziwą zimę. Co prawda pomyłka trasy spowodowała konieczność wniesienia nart pod górkę na jednym z odcinków, ale potem zjechaliśmy po drewnianych schodach i ostatecznie było fajnie.
a później po kamieniach przez las i Bartek wracał pieszo do Zawoi - próbowaliśmy złapać stopa, ale okazało się to niemożliwe... Jeśli kiedyś zobaczycie gościa idącego drogą w butach narciarskich to zatrzymajcie się - dobre uczynki są w cenie przy ostatecznym rozliczeniu...
p.s. nowe narty są super - 10cm dłuższe i sporo szersze - to daje przewagę w głębokim śniegu, a buty hiper-super (mogłabym wiersze o nich pisać), przepaść technologiczna w porównaniu do poprzednich - wkładasz nogi i masz - nie ma żadnego wpychania stóp przez 10min, szarpania się z beznadziejnymi sznurówkami i naciągania klamer, aż się odciski robią.
Zobacz inne fotki z Skitury z Mosornego na Krowiarki |
a później po kamieniach przez las i Bartek wracał pieszo do Zawoi - próbowaliśmy złapać stopa, ale okazało się to niemożliwe... Jeśli kiedyś zobaczycie gościa idącego drogą w butach narciarskich to zatrzymajcie się - dobre uczynki są w cenie przy ostatecznym rozliczeniu...
p.s. nowe narty są super - 10cm dłuższe i sporo szersze - to daje przewagę w głębokim śniegu, a buty hiper-super (mogłabym wiersze o nich pisać), przepaść technologiczna w porównaniu do poprzednich - wkładasz nogi i masz - nie ma żadnego wpychania stóp przez 10min, szarpania się z beznadziejnymi sznurówkami i naciągania klamer, aż się odciski robią.
21 lutego 2010
PIERWSZY WYPAD SKI-TOUROWY
Dziś był taki ładny dzień, że postanowiliśmy zrobić spacer na rozgrzewkę ;). Na pochybel złodziejom, którzy ukradli narty, zapięliśmy stare 'ołówki' i poszliśmy do lasku wolskiego. Na początek myślę, że wystarczająco - nie za daleko i w każdej chwili można było wrócić - jakby co - ale nie było potrzeby. Czuję się świetnie (szczególnie, że lekarz się nie dowie), a wychodzenie z domu zdecydowanie mi pomaga. I nie przeszkadza to wcale w porządkowaniu zdjęć i robieniu zaleglych filmów ;)...
tylko śniegu mało...
tylko śniegu mało...
20 lutego 2010
WŁAM
Dzisiaj rano obudził nas sąsiad z pierwszej klatki z radosną nowiną, że obrobili wszystkie piwnice. Nasze niestety też. I tak pozbyliśmy się moich nart, kajaka i deski windsurfingowej Bartka (szczęście, że reszta sprzętu była u Piotra, a narzędzia w pracy). Zostały rowery i ponton, ale kolega pozbył się swoich nart, które były w naszej piwnicy, z kolei backcountry Wojtka zostały... tyle strat na pierwszy rzut oka i drugiego narazie nie będzie. Na nic się zdały nasze zabezpieczenia... chociaż rowery zostały i może tylko dlatego, że są tak mocno zespolon ze ścianą.
Ostatnio dostaje też sporo maili z ofertą reklamowania firm na moim blogu (turystycznych, społecznosciowych, motoryzacyjnych typu kup i sprzedaj), a ktoś notorycznie wkleja mi w komentarze linki do przeróżnych stron internetowych. Co się kurcze dzieje na tym świecie? Żadnego poszanowania dla cudzej własności i po co złodziejom narty ski tourowe 145cm ze starymi wiązaniami to ja już naprawdę nie wiem...
Ostatnio dostaje też sporo maili z ofertą reklamowania firm na moim blogu (turystycznych, społecznosciowych, motoryzacyjnych typu kup i sprzedaj), a ktoś notorycznie wkleja mi w komentarze linki do przeróżnych stron internetowych. Co się kurcze dzieje na tym świecie? Żadnego poszanowania dla cudzej własności i po co złodziejom narty ski tourowe 145cm ze starymi wiązaniami to ja już naprawdę nie wiem...
18 lutego 2010
INDIE - PRZYSZŁOŚĆ ŚWIATA
Potęga kraju tkwi w narodzie. Indie to wolny, demokratyczny kraj zamieszkiwany przez 1/5 ludności świata.
Postawili na edukację. Młodzi ludzie piszą prace magisterskie po angielsku, w szkołach podstawowych uczą się programowania C++. Gęsta sieć szkół krajowych i międzynarodowych pokrywa każde większe miasto. Ambicje sięgają zenitu, dziewczynki uczą się na inżynierów i lekarzy, chłopcy marzą o karierze w branży IT, bankowości, czy administracji – najchętniej za granicą. Kiedy zdałam sobie sprawę z wielkości tego rynku i jego wciąż niewielkiego stopnia nasycenia oraz z kierunku w jakim zmierza gospodarka – włos zjerzył mi się na głowie. Gospodarkę Indii napędza rynek wewnętrzny (65%). Już dziś Indie są potęgą w zakresie informatyki i zajmują pierwsze miejsce na świecie w rodukcji filmowej. Centrum rozwojowym sektora IT i nową wizytówką Indii jest 12-milionowe Bangalore - miasto, gdzie działają czołowi światowi inwestorzy tej branży – tu np. powstają najnowsze produkty Adobe. Światowe centrum rozwoju technik komputerowych zatrudnia ponad 150 tys. informatyków, więcej niż w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej.
Indie cieszą się jedną z najbardziej rozwiniętych i najdłuższych sieci kolejowych na świecie liczących ponad 63tys km. W obsłudze kolei pracuje 1,5mln ludzi i dziennie przewożą 12mln pasażerów (czyli 1/3 polaków!). W każdym pociągu, którym podróżowaliśmy wszystkie miejsca były zawsze zajęte, z nadmiarem czyli zazwyczaj na trzech możliwych miejscach siedzi 5 osób i całe mnóstwo stoi. Do Madurai np. w jednym 8 osobowym przedziale siedziało razem z nami 18 osób, a w osobowym do Kottyam w jednym wagonie dla 90 osób jechało ok300 – wszyscy oglądali film na tv lcd podwieszonym do sufitu (tak, tak w pociągu podmiejskim!). Usługi transportowe to domena Hindusów. Nie dysponuję danymi dotyczącymi ruchu autobusowego, ale wiem, że tym środkiem transportu można się dostać zawsze i wszędzie. Z 1,7mln Coimbatore do Madurai (to 220km – 5godz. jazdy) autobusy odjeżdżały co 10min przez cały dzień – wszystkie pełne. Osobowe w małych miejscowościach po prostu jeżdżą – nawet rozkład niepotrzebny – wychodzisz na ulicę, łapiesz i masz – tak to działa. Nigdy nie zdażyło się nam czekać na autobus dłużej jak 5 min. Tylko pozazdrościć, chociaż stan techniczny, a przede wszystkim wygląd pozostawia wiele do życzenia. Chociaż Bartek zastanawiał się jak to jest, że wszystkie te autobusy mają pewnie ze 30lat, a żaden nigdy się nie zepsuł, a co dziwniejsze jakie mają silniki skoro pokonują makabryczne przewyższenia w takim upale, stoją w korkach i się nie przegrzewają.
Poprzednim razem widziałam Indie zupełnie inaczej – teraz wiem, że nie należy niczego oceniać po opakowaniu. Doświadczenie uczy, że zazwyczaj rzeczy nie wyglądają tak jak się początkowo wydawało. Kiedyś napisałam, że Indie to kraj kontrastów – takie ładne zdanie – tylko co oznacza? Indie to 27 w zasadzie odrębnych stanów z wewnętrznym zarządzaniem. Nieformalnie, a pod względem stopnia zamożności, wykształcenia, sposobu żywienia dzielą się w uproszczeniu na Indie Północne i Południowe. Wbrew obiegowej opinii Indie nie są krajem bardzo biednym. Według danych Banku Światowego są dziś na 10 miejscu rankingu Panstw o najwyższym produkcie narodowym brutto. Trzeci najbogatszy człowiek na świecie Lakhsmi MITTAL – światowy „król stali” - pochodzi z Kalkuty. Pod względem siły nabywczej Indie zajmują czwart miejsce na świecie, ale wszystko to nie przekłada się na poziom życia przeciętnego Hindusa. W każdym miejscu w Indiach można znaleźć ludzi skrajnie biednych i skrajnie bogatych. Jest brudno, ale to tylko kwestia czasu i edukacji społecznej. Połowa ludności żyje z rolnictwa, wciąż jeszcze bardzo zacofanego technologicznie i przez to mało efektywnego. W społecznościach wiejskich powszechny jest analfabetyzm (prawdopodobnie 1/3 ludności nie umie czytać i pisać, ale to się szybko zmienia) i wysoki poziom bezrobocia. 26% ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Liczbę niedożywionych szacuje się na ok. 400 mln. Powszechnym problemem w Indiach są warunki sanitarne - deficyt wody, brak instalacji sanitarnych i oczyszczalni ścieków. Wciąż jednak jest to kraj rozwijający się, którego przyszłość niewątpliwie jest świetlana.
korzystając z ogromnej ilości wolnego czasu zrobiłam też filmik z RASTY z ZAĆMIENIA SŁOŃCA i z GRUZJI
Postawili na edukację. Młodzi ludzie piszą prace magisterskie po angielsku, w szkołach podstawowych uczą się programowania C++. Gęsta sieć szkół krajowych i międzynarodowych pokrywa każde większe miasto. Ambicje sięgają zenitu, dziewczynki uczą się na inżynierów i lekarzy, chłopcy marzą o karierze w branży IT, bankowości, czy administracji – najchętniej za granicą. Kiedy zdałam sobie sprawę z wielkości tego rynku i jego wciąż niewielkiego stopnia nasycenia oraz z kierunku w jakim zmierza gospodarka – włos zjerzył mi się na głowie. Gospodarkę Indii napędza rynek wewnętrzny (65%). Już dziś Indie są potęgą w zakresie informatyki i zajmują pierwsze miejsce na świecie w rodukcji filmowej. Centrum rozwojowym sektora IT i nową wizytówką Indii jest 12-milionowe Bangalore - miasto, gdzie działają czołowi światowi inwestorzy tej branży – tu np. powstają najnowsze produkty Adobe. Światowe centrum rozwoju technik komputerowych zatrudnia ponad 150 tys. informatyków, więcej niż w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej.
Indie cieszą się jedną z najbardziej rozwiniętych i najdłuższych sieci kolejowych na świecie liczących ponad 63tys km. W obsłudze kolei pracuje 1,5mln ludzi i dziennie przewożą 12mln pasażerów (czyli 1/3 polaków!). W każdym pociągu, którym podróżowaliśmy wszystkie miejsca były zawsze zajęte, z nadmiarem czyli zazwyczaj na trzech możliwych miejscach siedzi 5 osób i całe mnóstwo stoi. Do Madurai np. w jednym 8 osobowym przedziale siedziało razem z nami 18 osób, a w osobowym do Kottyam w jednym wagonie dla 90 osób jechało ok300 – wszyscy oglądali film na tv lcd podwieszonym do sufitu (tak, tak w pociągu podmiejskim!). Usługi transportowe to domena Hindusów. Nie dysponuję danymi dotyczącymi ruchu autobusowego, ale wiem, że tym środkiem transportu można się dostać zawsze i wszędzie. Z 1,7mln Coimbatore do Madurai (to 220km – 5godz. jazdy) autobusy odjeżdżały co 10min przez cały dzień – wszystkie pełne. Osobowe w małych miejscowościach po prostu jeżdżą – nawet rozkład niepotrzebny – wychodzisz na ulicę, łapiesz i masz – tak to działa. Nigdy nie zdażyło się nam czekać na autobus dłużej jak 5 min. Tylko pozazdrościć, chociaż stan techniczny, a przede wszystkim wygląd pozostawia wiele do życzenia. Chociaż Bartek zastanawiał się jak to jest, że wszystkie te autobusy mają pewnie ze 30lat, a żaden nigdy się nie zepsuł, a co dziwniejsze jakie mają silniki skoro pokonują makabryczne przewyższenia w takim upale, stoją w korkach i się nie przegrzewają.
Poprzednim razem widziałam Indie zupełnie inaczej – teraz wiem, że nie należy niczego oceniać po opakowaniu. Doświadczenie uczy, że zazwyczaj rzeczy nie wyglądają tak jak się początkowo wydawało. Kiedyś napisałam, że Indie to kraj kontrastów – takie ładne zdanie – tylko co oznacza? Indie to 27 w zasadzie odrębnych stanów z wewnętrznym zarządzaniem. Nieformalnie, a pod względem stopnia zamożności, wykształcenia, sposobu żywienia dzielą się w uproszczeniu na Indie Północne i Południowe. Wbrew obiegowej opinii Indie nie są krajem bardzo biednym. Według danych Banku Światowego są dziś na 10 miejscu rankingu Panstw o najwyższym produkcie narodowym brutto. Trzeci najbogatszy człowiek na świecie Lakhsmi MITTAL – światowy „król stali” - pochodzi z Kalkuty. Pod względem siły nabywczej Indie zajmują czwart miejsce na świecie, ale wszystko to nie przekłada się na poziom życia przeciętnego Hindusa. W każdym miejscu w Indiach można znaleźć ludzi skrajnie biednych i skrajnie bogatych. Jest brudno, ale to tylko kwestia czasu i edukacji społecznej. Połowa ludności żyje z rolnictwa, wciąż jeszcze bardzo zacofanego technologicznie i przez to mało efektywnego. W społecznościach wiejskich powszechny jest analfabetyzm (prawdopodobnie 1/3 ludności nie umie czytać i pisać, ale to się szybko zmienia) i wysoki poziom bezrobocia. 26% ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Liczbę niedożywionych szacuje się na ok. 400 mln. Powszechnym problemem w Indiach są warunki sanitarne - deficyt wody, brak instalacji sanitarnych i oczyszczalni ścieków. Wciąż jednak jest to kraj rozwijający się, którego przyszłość niewątpliwie jest świetlana.
korzystając z ogromnej ilości wolnego czasu zrobiłam też filmik z RASTY z ZAĆMIENIA SŁOŃCA i z GRUZJI
AVATAR 3D
Osławiony do granic możliwości, reklamowany na potegę - film, który odniósł sukces zanim jeszcze pojawił się na ekranie. Szczerze mówiąc nie pamiętam, żeby przy jakiejkolwiek innej produkcji było aż takie zainteresowanie, żeby długimi tygodniami brakowało miejsc w kinach całej Polski i Indii (bo tam też próbowalismy się dostać, ale nie było takiej możliwości). Zobaczmy o co tyle krzyku.
Pandora, planeta na której toczy się akcja Avatara istnieje naprawdę i to całkiem niedaleko. To jeden ze skalistych księżyców Saturna. Film wzbudził takie emocje, że można się naczytać dywagacji na temat tego co jest fikcją w Avatarze, a co odzwierciedleniem prawdziwego świata. Wyborcza wysmarowała obszerny tekst na temat księzyców Saturna i planet układu słonecznego w poszukiwaniu tej jednej jednynej, na której potencjalnie mogłoby istnieć życie. Stąd dowiedziałam się np. że na Tytanie są jeziora i rzeki, ba - nawet całe pojezierza. Ostatnio sonda zarejestrowała odbicie słonca w jednym z jezior! Niestety wspomniane zbiorniki zawierają ciekły metan i etan zamiast wody, czy może w nich coś żyć przy temeraturze jedyne minus 180st? Oczywiście jest też problem z zieloną dżunglą, bo takiej wciąż nie można znaleźć nawet na odleglych planetach. Zamiast szukać w kosmosie można dopatrzeć się bliższego naszym sercom porównania. Bartek z Wojtkiem pomyśleli o Wenezueli. Faktycznie wszystko pasuje - nie jest to odległa planeta, ale za to Pandora krajobrazowo bardzo przypomina Wenezuelę - jest dzika dżungla, indiańskie plemiona ze swoistym postrzeganiem świata i drogocenne złoża, na które chciwym okiem patrzy uzbrojony po zęby korporacyjny potentat. Czołgi przeciwko strzałom pod pretekstem polepszania warunków bytowych i pomocy - historia zna już takie dobroczynne akty.
ZWIASTUN FILMU AVATAR
Pytanie czy z kolei sięgać aż tak głęboko w zamysły reżysera. James Cameron wychował się na Odysei Kosmicznej, którą obejrzał aż 10 razy. Właściwą decyzję o pracy przy ponadczasowych produkcjach filmowych podjął podobno po obejrzeniu Gwiezdnych Wojen (w tym okresie był kierowcą ciężarówki). Tak więc, może skupił się nie na przekazaniu zakamuflowanej treści, tylko zwyczajnie na wgniatających w fotel efektach 3D. W końcu założył własną firmę, która się w tym specjalizuje. Tego wiedzieć nie będziemy w każdym razie dla mnie Avatar jest oparty na słynnej bajce Pocahontas i pewnie jestem ignorantką. Trudno. Chylę czoła przed jakością wykonania, szczegóły są dopracowane w każdym calu, budżet pochłonął podobno pół miliarda dolarów (wg najnowszych danych), ale jest to godziwa zapłata za stworzenie nowej planety z jej fauną i florą.
Myślę, że wszyscy zgadzamy się z jednym - ten film zapoczatkuje nową erę - filmów 3D i odbierze Titanicowi miano najdroższego filmu w historii kina. Z resztą trzy pierwsze miejsca w tym zakresie mają wspólnego reżysera - właśnie Jamesa Camerona. Są to w kolejności Titanic, Prawdziwe Kłamstwa i Terminator 2. Czy skończy się produkcja filmów w tradycyjnej technologii? Nie wiem, mówi się, że tak, ale ja mam nadzieję, że nie. Niech świat prze do przodu, niech się rozwija, ale dinozaury niech zostawi w spokoju, może nie wyginą...
Pandora, planeta na której toczy się akcja Avatara istnieje naprawdę i to całkiem niedaleko. To jeden ze skalistych księżyców Saturna. Film wzbudził takie emocje, że można się naczytać dywagacji na temat tego co jest fikcją w Avatarze, a co odzwierciedleniem prawdziwego świata. Wyborcza wysmarowała obszerny tekst na temat księzyców Saturna i planet układu słonecznego w poszukiwaniu tej jednej jednynej, na której potencjalnie mogłoby istnieć życie. Stąd dowiedziałam się np. że na Tytanie są jeziora i rzeki, ba - nawet całe pojezierza. Ostatnio sonda zarejestrowała odbicie słonca w jednym z jezior! Niestety wspomniane zbiorniki zawierają ciekły metan i etan zamiast wody, czy może w nich coś żyć przy temeraturze jedyne minus 180st? Oczywiście jest też problem z zieloną dżunglą, bo takiej wciąż nie można znaleźć nawet na odleglych planetach. Zamiast szukać w kosmosie można dopatrzeć się bliższego naszym sercom porównania. Bartek z Wojtkiem pomyśleli o Wenezueli. Faktycznie wszystko pasuje - nie jest to odległa planeta, ale za to Pandora krajobrazowo bardzo przypomina Wenezuelę - jest dzika dżungla, indiańskie plemiona ze swoistym postrzeganiem świata i drogocenne złoża, na które chciwym okiem patrzy uzbrojony po zęby korporacyjny potentat. Czołgi przeciwko strzałom pod pretekstem polepszania warunków bytowych i pomocy - historia zna już takie dobroczynne akty.
ZWIASTUN FILMU AVATAR
Pytanie czy z kolei sięgać aż tak głęboko w zamysły reżysera. James Cameron wychował się na Odysei Kosmicznej, którą obejrzał aż 10 razy. Właściwą decyzję o pracy przy ponadczasowych produkcjach filmowych podjął podobno po obejrzeniu Gwiezdnych Wojen (w tym okresie był kierowcą ciężarówki). Tak więc, może skupił się nie na przekazaniu zakamuflowanej treści, tylko zwyczajnie na wgniatających w fotel efektach 3D. W końcu założył własną firmę, która się w tym specjalizuje. Tego wiedzieć nie będziemy w każdym razie dla mnie Avatar jest oparty na słynnej bajce Pocahontas i pewnie jestem ignorantką. Trudno. Chylę czoła przed jakością wykonania, szczegóły są dopracowane w każdym calu, budżet pochłonął podobno pół miliarda dolarów (wg najnowszych danych), ale jest to godziwa zapłata za stworzenie nowej planety z jej fauną i florą.
Myślę, że wszyscy zgadzamy się z jednym - ten film zapoczatkuje nową erę - filmów 3D i odbierze Titanicowi miano najdroższego filmu w historii kina. Z resztą trzy pierwsze miejsca w tym zakresie mają wspólnego reżysera - właśnie Jamesa Camerona. Są to w kolejności Titanic, Prawdziwe Kłamstwa i Terminator 2. Czy skończy się produkcja filmów w tradycyjnej technologii? Nie wiem, mówi się, że tak, ale ja mam nadzieję, że nie. Niech świat prze do przodu, niech się rozwija, ale dinozaury niech zostawi w spokoju, może nie wyginą...
14 lutego 2010
INDYJSKA IMPREZA i PRZEPISY NA INDYJSKIE POTRAWY
Z okazji powrotu Wojtka i oficjalnego zakończenia naszej indyjskiej przygody zorganizowaliśmy imprezkę w stylu indyjskim (AUTORSKIE PRZEPISY NA KOŃCU WPISU). Cały dzień gotowaliśmy i zrobiliśmy rewolucję w mieszkaniu - wszystko po to, żeby choć trochę przybliżyć atmosferę Indii - i chyba się udało, bo impreza zakończyła się przed 5 rano. Tak to jest, że jak się ma niezawodnych gości to uda się każda impreza :).
Jedzenie wyszło nadspodziewanie dobrze i było straszliwie ostre - czyli jak w Indiach. W menu zagościły trzy odmiany kurczaka: tandoori, masala i garlic. Podaliśmy somosę (rodzaj pierożków z kartoflanym nadzieniem), kuchlę/chapati - to takie cienkie placki z mąki, Paneer curry - czyli taki sos pomidorowy z twarogiem, tradycyjny meal czyli ryż i dodatki kładzione na liściu (z braku bananowca podany na liściu kapusty). Dodatki do meala kładzione są w odpowiedniej kolejności od lewej - sos pomidorowy (pomidory z puszki na ciepło), kapustka (słodka z musztardą francuską) i sambat, czyli breja z soczewicy na gorąco. Dodatkowo zrobiliśmy chutney - ostry, gęsty sos z kokosa z dodatkiem papryczki chili (zielonej i czerwonej dla kolorytu) oraz raitę czyli rodzaj jogurtowo-kefirowego chłodnika z pomidorem, ogórkiem i papryką. Wojtek zrobił tradycyjną sikkimską zupę Gaythuk. Była też pyszna i odświeżająca sałatka Taty Rijo składająca się z pomidora, ogórka, cebuli i marchewki zaprawiona sokiem z limonki. W planach były też krewetki, ale skończyło się miejsce w brzuchach. Na deser Bartek zaserwował shake z ananasa - niestety owoce nie są aż takie pyszne jak w Indiach, a Wojtek zrobił masala chai z imbirem (słodka herbata z mlekiem) i podaliśmy kupny keks - dokładnie taki jaki jedliśmy w Indiach. Dobrze, że siedzieliśmy na podłodze, bo przy takim festiwalu obfitości nie da się zbyt długo wysiedzieć.
A Aga i Prot nie przyszli, bo otrzymali sms o treści: 'Dorotka i Grześ mają alternatywne imprezy, więc przesuniemy naszą na 20' - co znaczyło z godziny 18 na 20, ale przypadkiem sobota w przyszłym tygodniu to 20.02, więc to jest właśnie przykład na przewagę bezpośrednich kontaktów ;(.
PRZEPISY
Poniższe przepisy są zmodyfikowane i zrobione tylko ze składników, które można kupić w Polsce. Pomimo tego smaki, przynajmniej naszym zdaniem, są bardzo zbliżone.
SOMOSA - rodzaj pierogów w kształcie piramid. (Kształt może być inny np.sakiewki, czy co tam wyjdzie).
Na Farsz:
ziemniaki 1kg
pół kostki masła
1 czerwona cebula
pół puszki zielonego groszku
pietruszka pęczęk
do przyprawienia: curry, gałka muszkatołowa, imbir, pieprz czarny, sól, kurkuma
Na ciasto: mąka, woda, szczypta soli
podstawą kuchni indyjskiej jest święte masełko ghee - czyli masło klarowane. Proponuję od tego zacząć - nam nie udało się za pierwszym razem - trzeba było zadzwonić do Teściowej ;). Masło należy podgrzewać w najniższej temeraturze, od czasu do czasu mieszajac, aż zacznie się złocić - no wiem jak to niekonkretnie brzmi, ale chodzi o to, żeby się zeszkliło, a nie pfrzypaliło. Z resztą Teściowa, jak to przeczyta to na pewno zrobi jakąś korektę w komentarzach, więc warto tam zajrzeć. Jak się uda z masłem - reszta jest prosta.
Ziemniaki gotujemy w mundurkach do dużej miękkości i tłuczemy, doprawiamy do smaku - ma być ostre - jak kto lubi. Kroimy pietruszkę i cebulę i wrzucamy wszystkie składniki do garnka i gotowe - ma być takie żeby się dało łatwo formować - czyli nie za suche.
Ciasto robimy elastyczne - jak na pierogi. Rozwałkowujemy, nakładamy farsz formując go na kształt piramidy i zelepiamy - nam wyszły sakwy, a powinny wyjść piramidy, ale to nie wpływa na walory smakowe.
GAYTHUK - zupa sikkimska - przepis Wojtka
żurek w butelce - 1 szt. (pół na pół z wodą - zupa ma być raczej rzadka)
pół kubka masła sklarowanego ghee
słodka kapusta - pół główki
włoszczyzna
zielony groszek - pół puszki
pietruszka natka - pęczek
cebula czerwona - 1szt.
cebula biała - 1szt.
pomidor świeży - 2szt.
brukselka - kilka jak kto lubi
do przyprawienia: świeży imbir, gałka muszkatołowa, pieprz czarny, sól, kolendra, ocet winny lub sok z cytryny
Ugotować włoszczyznę, dolać żurku, wrzucić bruksekę, wkroić kapustę i cebulę w pióra, imbir w słupki. Jak to zmięknie robimy ciasto jak na pierogi, rozwałkowujemy i kroimy w pasy szerokie na 2cm, długie na 15cm i wrzuca się do zupy. Jak się ugotują to wrzucamy groszek, wkrajamy pomidory i doprawiamy do smaku.
KUCHLA lub CHAPATI
W Indiach jest wiele rodzajów cienkich placków, które różnią się nazwą. W każdym razie placki te robi się generalnie z mąki, wody i odrobiny soli. Rozwałkowujemy na cienkie placki i smażymy na gorącej patelni bez użycia tłuszczu. Po usmażeniu wkładamy do naczynia z przykrywką lub na talerzu do reklamówki - dzięki temu robią się bardziej elastyczne. Można je odgrzać bez uszczerbku w mikrofalówce lub piekarniku.
PANEER CURRY
pół puszki pomidorów
kostka tłustego twarogu
pietruszka
curry, pieprz, papryka czerwona
pomidory podgrzewamy, twaróg kroimy w dużą kostkę - doprawiamy dosmaku, podajemy do ryżu i chapati.
CHUTNEY
świeży kokos
gęsty jogurt lub kefir
ocet winny
musztarda
papryczka chili zielona i czerwona
odrobina curry
kokosa obieramy i przecieramy na drobno. Dodajemy jogurtu i octu, tak żeby uzyskać gęstą masę. Pozostałe dodatki, odrobina curry i gotowe.
KURCZAK TANDOORI
pałki kurczaka (ale mogą być też inne części)
gęsty jogurt
sok z cytryny i limonki
masło klarowane ghee
przyprawy: curry, papryka czerwona ostra i słodka, chili
kurczaka nakrawamy - nacięcięcia powinny być dość głębokie. z jogurtu, cytryny, masła i przypraw robimy ostrą masę i smarujemy kurczaka zostawiając trochę masy na później. im dłużej kurczak postoi tym będzie lepszy (min,. 2 godziny). Przed pieczeniem wykładamy kurczaka na blaszkę, smarujemy resztą masy i pieczemy w piekarniku 180st.
KURCZAK MASALA
kurczak - jeśli cały to trzeba porąbac na kawałki (można też kupić takie kawałki kurczaka jakie się lubi)
ząbek czosnku
oliwa
słodka śmietanka
sos sojowy
sól
na sos masala:
6 łyżek pieprzu czarnego
6 łyżek kminku (ja użyłam jałowca)
2 łyżki cynamonu
1,5 łyżki goździków
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
2,5 łyżki kardamonu (nie mieliśmy)
6 łyżek kolendry ( nasiona)
2 łyżki liści laurowych (nie mieliśmy)
przygotowujemy przyprawy na sos masala i nacieramy go tym sosem. po czasie dodajemy pozostałe skłasniki i smażymy kurczaka na patelni dodając na koniec śmietanki.
KURCZAK GARLIC
kurczak - jeśli cały to trzeba porąbac na kawałki (można też kupić takie kawałki kurczaka jakie się lubi)
czosnek
ananas
świeży imbir
sól
sos słodko - kwaśny
przyprawa: papryka słodka, papryka ostra, pieprz czarny, przyprawa do kurczaka (taka gotowa z paczki)
natrzeć kurczaka czosnkiem, solą i imbirem. po czasie usmażyć na patelni, dodać więcej czosnku, ananasa i przypraw. Na koniec zalać sosem słodko - kwaśnym (kupiliśmy taki z ananasem).
Zobacz wszystkie fotki z indyjska impreza |
Jedzenie wyszło nadspodziewanie dobrze i było straszliwie ostre - czyli jak w Indiach. W menu zagościły trzy odmiany kurczaka: tandoori, masala i garlic. Podaliśmy somosę (rodzaj pierożków z kartoflanym nadzieniem), kuchlę/chapati - to takie cienkie placki z mąki, Paneer curry - czyli taki sos pomidorowy z twarogiem, tradycyjny meal czyli ryż i dodatki kładzione na liściu (z braku bananowca podany na liściu kapusty). Dodatki do meala kładzione są w odpowiedniej kolejności od lewej - sos pomidorowy (pomidory z puszki na ciepło), kapustka (słodka z musztardą francuską) i sambat, czyli breja z soczewicy na gorąco. Dodatkowo zrobiliśmy chutney - ostry, gęsty sos z kokosa z dodatkiem papryczki chili (zielonej i czerwonej dla kolorytu) oraz raitę czyli rodzaj jogurtowo-kefirowego chłodnika z pomidorem, ogórkiem i papryką. Wojtek zrobił tradycyjną sikkimską zupę Gaythuk. Była też pyszna i odświeżająca sałatka Taty Rijo składająca się z pomidora, ogórka, cebuli i marchewki zaprawiona sokiem z limonki. W planach były też krewetki, ale skończyło się miejsce w brzuchach. Na deser Bartek zaserwował shake z ananasa - niestety owoce nie są aż takie pyszne jak w Indiach, a Wojtek zrobił masala chai z imbirem (słodka herbata z mlekiem) i podaliśmy kupny keks - dokładnie taki jaki jedliśmy w Indiach. Dobrze, że siedzieliśmy na podłodze, bo przy takim festiwalu obfitości nie da się zbyt długo wysiedzieć.
A Aga i Prot nie przyszli, bo otrzymali sms o treści: 'Dorotka i Grześ mają alternatywne imprezy, więc przesuniemy naszą na 20' - co znaczyło z godziny 18 na 20, ale przypadkiem sobota w przyszłym tygodniu to 20.02, więc to jest właśnie przykład na przewagę bezpośrednich kontaktów ;(.
PRZEPISY
Poniższe przepisy są zmodyfikowane i zrobione tylko ze składników, które można kupić w Polsce. Pomimo tego smaki, przynajmniej naszym zdaniem, są bardzo zbliżone.
SOMOSA - rodzaj pierogów w kształcie piramid. (Kształt może być inny np.sakiewki, czy co tam wyjdzie).
Na Farsz:
ziemniaki 1kg
pół kostki masła
1 czerwona cebula
pół puszki zielonego groszku
pietruszka pęczęk
do przyprawienia: curry, gałka muszkatołowa, imbir, pieprz czarny, sól, kurkuma
Na ciasto: mąka, woda, szczypta soli
podstawą kuchni indyjskiej jest święte masełko ghee - czyli masło klarowane. Proponuję od tego zacząć - nam nie udało się za pierwszym razem - trzeba było zadzwonić do Teściowej ;). Masło należy podgrzewać w najniższej temeraturze, od czasu do czasu mieszajac, aż zacznie się złocić - no wiem jak to niekonkretnie brzmi, ale chodzi o to, żeby się zeszkliło, a nie pfrzypaliło. Z resztą Teściowa, jak to przeczyta to na pewno zrobi jakąś korektę w komentarzach, więc warto tam zajrzeć. Jak się uda z masłem - reszta jest prosta.
Ziemniaki gotujemy w mundurkach do dużej miękkości i tłuczemy, doprawiamy do smaku - ma być ostre - jak kto lubi. Kroimy pietruszkę i cebulę i wrzucamy wszystkie składniki do garnka i gotowe - ma być takie żeby się dało łatwo formować - czyli nie za suche.
Ciasto robimy elastyczne - jak na pierogi. Rozwałkowujemy, nakładamy farsz formując go na kształt piramidy i zelepiamy - nam wyszły sakwy, a powinny wyjść piramidy, ale to nie wpływa na walory smakowe.
GAYTHUK - zupa sikkimska - przepis Wojtka
żurek w butelce - 1 szt. (pół na pół z wodą - zupa ma być raczej rzadka)
pół kubka masła sklarowanego ghee
słodka kapusta - pół główki
włoszczyzna
zielony groszek - pół puszki
pietruszka natka - pęczek
cebula czerwona - 1szt.
cebula biała - 1szt.
pomidor świeży - 2szt.
brukselka - kilka jak kto lubi
do przyprawienia: świeży imbir, gałka muszkatołowa, pieprz czarny, sól, kolendra, ocet winny lub sok z cytryny
Ugotować włoszczyznę, dolać żurku, wrzucić bruksekę, wkroić kapustę i cebulę w pióra, imbir w słupki. Jak to zmięknie robimy ciasto jak na pierogi, rozwałkowujemy i kroimy w pasy szerokie na 2cm, długie na 15cm i wrzuca się do zupy. Jak się ugotują to wrzucamy groszek, wkrajamy pomidory i doprawiamy do smaku.
KUCHLA lub CHAPATI
W Indiach jest wiele rodzajów cienkich placków, które różnią się nazwą. W każdym razie placki te robi się generalnie z mąki, wody i odrobiny soli. Rozwałkowujemy na cienkie placki i smażymy na gorącej patelni bez użycia tłuszczu. Po usmażeniu wkładamy do naczynia z przykrywką lub na talerzu do reklamówki - dzięki temu robią się bardziej elastyczne. Można je odgrzać bez uszczerbku w mikrofalówce lub piekarniku.
PANEER CURRY
pół puszki pomidorów
kostka tłustego twarogu
pietruszka
curry, pieprz, papryka czerwona
pomidory podgrzewamy, twaróg kroimy w dużą kostkę - doprawiamy dosmaku, podajemy do ryżu i chapati.
CHUTNEY
świeży kokos
gęsty jogurt lub kefir
ocet winny
musztarda
papryczka chili zielona i czerwona
odrobina curry
kokosa obieramy i przecieramy na drobno. Dodajemy jogurtu i octu, tak żeby uzyskać gęstą masę. Pozostałe dodatki, odrobina curry i gotowe.
KURCZAK TANDOORI
pałki kurczaka (ale mogą być też inne części)
gęsty jogurt
sok z cytryny i limonki
masło klarowane ghee
przyprawy: curry, papryka czerwona ostra i słodka, chili
kurczaka nakrawamy - nacięcięcia powinny być dość głębokie. z jogurtu, cytryny, masła i przypraw robimy ostrą masę i smarujemy kurczaka zostawiając trochę masy na później. im dłużej kurczak postoi tym będzie lepszy (min,. 2 godziny). Przed pieczeniem wykładamy kurczaka na blaszkę, smarujemy resztą masy i pieczemy w piekarniku 180st.
KURCZAK MASALA
kurczak - jeśli cały to trzeba porąbac na kawałki (można też kupić takie kawałki kurczaka jakie się lubi)
ząbek czosnku
oliwa
słodka śmietanka
sos sojowy
sól
na sos masala:
6 łyżek pieprzu czarnego
6 łyżek kminku (ja użyłam jałowca)
2 łyżki cynamonu
1,5 łyżki goździków
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
2,5 łyżki kardamonu (nie mieliśmy)
6 łyżek kolendry ( nasiona)
2 łyżki liści laurowych (nie mieliśmy)
przygotowujemy przyprawy na sos masala i nacieramy go tym sosem. po czasie dodajemy pozostałe skłasniki i smażymy kurczaka na patelni dodając na koniec śmietanki.
KURCZAK GARLIC
kurczak - jeśli cały to trzeba porąbac na kawałki (można też kupić takie kawałki kurczaka jakie się lubi)
czosnek
ananas
świeży imbir
sól
sos słodko - kwaśny
przyprawa: papryka słodka, papryka ostra, pieprz czarny, przyprawa do kurczaka (taka gotowa z paczki)
natrzeć kurczaka czosnkiem, solą i imbirem. po czasie usmażyć na patelni, dodać więcej czosnku, ananasa i przypraw. Na koniec zalać sosem słodko - kwaśnym (kupiliśmy taki z ananasem).
12 lutego 2010
SĄDNY DZIEŃ
Wojtek kontynuuje indyjską przygodę - wczoraj utkwił na lotnisku w Monachium. Już w Delhi powiedzieli mu, że są opóźnienia, ale chyba nikt się nie spodziewał, że nie wyleci żaden samolot. Teraz nawet nie wiemy kiedy Wojtka odebrać, bo choć samoloty już latają, jest wielu chętnych, i nie wiadomo, na który samolot się załapie.
Byłam na wizycie kontrolnej. Wyrok brzmi: przynajmniej miesiąc bez żadnej aktywności, a później może narty, ale raczej na stoku. No to będę miała mnóstwo czasu na obrobienie wszystkich zaległych filmów, otagowanie zdjęć, porawienie wyglądu bloga i przeczytanie wszystkich książek! ;( brzmi optymistycznie, ale jestem bardzo niezadowolona...
Byłam na wizycie kontrolnej. Wyrok brzmi: przynajmniej miesiąc bez żadnej aktywności, a później może narty, ale raczej na stoku. No to będę miała mnóstwo czasu na obrobienie wszystkich zaległych filmów, otagowanie zdjęć, porawienie wyglądu bloga i przeczytanie wszystkich książek! ;( brzmi optymistycznie, ale jestem bardzo niezadowolona...
08 lutego 2010
NIC NIE ROBIENIE
Nie ma nic gorszego od nic nie robienia. Wyszłam ze szpitala i oglądam telewizję - czytać nie mogę, bo mnie boli głowa - aż dziwne, że nie boli od oglądania... Programy i filmy zazwyczaj nie są zbyt interesujące, a reklamy to już przechodzą same siebie. Ale telewizja uczy. Zrobiłam np. takie odkrycie, że większość reklam dotyczących środków farmakologicznych jest skierowana do kobiet. Albo np. jakie są trzy najgłupsze przestępstwa popełnione przez Polaków w 2009r? Trzecie miejsce: 26-latek odkręcający po pijanemu tablice rejestracyjne w radiowozie, który nie zauważył siedzących w nim policjantów. Drugie miejsce: przestępca, ukrywający się w baraku, podczas przeszukania udawał stół tzn. przyjął pozycję, nakrył się obrusem, a na sobie postawił butelkę wódki - ciekawe ile zamierzał wytrzymać w takiej pozycji? W koncu miejsce pierwsze: dwaj umyślni mechanicy wystawili sobie dyplomy ukonczenia studiów podbijając je pieczątką: DOKTORA PROFESORA REHABILITOWANEGO! Dowiedziałam się - też z telewizji - że w Indiach jest biednie i brudno, a słonie są 'niewygodne' i nudno się na nich jeździ oraz, że trzeba się targować, a ludzie ubierają się tak jak mają pomalowane domy - to zdanie znanej polskiej aktorki, Ewy Gawryluk, która spędziła 7 dni na Goa - no faktycznie 'dziecko szczęścia'. I jeszcze się nauczyłam, z Comedy Central, nowego wyrażenia: nadwago-amerykanin. Gdybybym nie była taka szczupła to stałabym się nadwago-polką, bo jak człowiek nie ma nic do roboty to cały czas je... a jak się to leżenie szybko nie skończy to napakuję mózg taką ilością g..., że czyszczenie zatok nie będzie już więcej potrzebne!
Acha - i fajny dowcip też z Comedy: Co najbardziej interesuje lekarza? Kasa chorych ;)
Acha - i fajny dowcip też z Comedy: Co najbardziej interesuje lekarza? Kasa chorych ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)