PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



13 grudnia 2009

rowery, wernisaże, wigilia i wyjazd do Indii

Czas pędzi na oślep, śnieg pada, ilość spraw do załatwienia rośnie lawinowo, a my już we wtorek rano mamy się stawić na lotnisku - na szczęście w Balicach, bo nigdzie indziej już byśmy nie zdążyli...

Teraz sądzę, że mamy pecha. Jeszcze dwa tygodnie temu nawet nie było po co iść do pracy, a teraz w pracy taki kołchoz, że nie mam czasu zapakować toreb, a jeszcze budowa gna jak szalona i przed świętami będą już stropy. W Indiach będziemy ponad miesiąc, podróżując z miejsca na miejsce - będą zabytki, będą góry i będzie woda - a tymczasem pojemność plecaków to tylko 80 litrów. Hamaki, śpiwory i karimaty, termos, grzałka i kubek - wielka kosmetyczka wypchana lekarstwami na wszystko i jeszcze jakaś wałówka - nie będzie łatwo, bo chciałabym mieć miejsce na 'drobiazgi' które kupię na miejscu. Dość tego - będzie jak zwykle - w ostatnim możliwym momencie wszystko zostanie siłą wepchnięte do plecaków. I na pewno się zmieści ;)!

Teraz czas na przyjemności, które nas spotkały w tym czasie kiedy nie miałam czasu pisać.
Odbyła ostatnia wycieczka rowerowa w tym sezonie. W końcu udało nam się zwiedzić podziemia fortu Bodzów, a i pogoda jak widać dopisała.
Zobacz wszystkie fotki z ostatnie jesienne rowery


W Poznaniu Wojtek w ramach akcji plastycznej i wernisażu wystawy zdjęć z Gruzji, namalował mapę, na której zaznaczył trasę naszego przejazdu.

AKCJA PLASTYCZNA WOJCIECH OLCHOWSKI

Potem przyjechał do Krakowa i ustawił ognistą mandalę na rynku przy kościele św.Wojciecha i odbył się mini wernisaż kolejnej wystawy zdjęć z Indii.

GLOKER NA ULICY - WOJCIECH OLCHOWSKI

Spotkaliśmy się na kolejnej 'pogruzińskiej' imprezie, podczas której jedliśmy pyszne chaczapuri - wykonane przez Grześka i zaplanowaliśmy wyjazd tym razem na tapecie są kajaki. Poza tym zaliczyłam nockę, ale udało mi się wreszcie ukończyć prezentację filmową i zdjęciową z Gruzji - i mam wrażenie, że obie się podobały - więc pełny sukces.

Natomiast w ten weekend przyjechał Maciek i odwiedzili nas po bardzo długim czasie Piter z Olimpią i odbyła się 'wczesna' wigilia. Było magicznie, bo tego dnia zrobiło się zimno i zaczął padać śnieg. Objedliśmy się barszczem z pierogami i karpiem, a na deser makowcem - jak to po wigilii jedzenia zostało tyle, że do wtorku nie musimy gotować.

Jeśli zdołamy jutro wszystko załatwić to następną relację napiszę już z Bombaju.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hello... hapi blogging... have a nice day! just visiting here....