Dzisiaj w samo południe miałam pierwsze spotkanie "na placu". Nie powiem, żeby było super łatwo. Motor jest zadziwiająco ciężki, ale jeździ się pierwsza klasa. Na razie miałam odłączony gaz i "gienka" nr1 i nr2, także tylko takie tam tyr tyr: 1 - 2 - luz, hamowanie i pod górkę, ale na początek to wystarczyło, żeby bolały mnie ręce i plecy. Poza tym nie przejechałam nikogo, nie potrąciłam, nie rozbiłam motocykla, nic nie zepsułam, nie przejechałam pachołków i nawet mieściłam się (mniej więcej) w slalomie (bo tych magicznych "ósemek" jeszcze mi nie pozwolili), a motor upadł mi tylko jeden raz i to przez zagapienie się wyśliznął :) - więc chyba dobrze mi idzie?
p.s. a stres ma wielkie oczy...
PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM
Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz