PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



18 września 2012

Czasami życie staje się zbyt trudne do udźwignięcia i choć staramy się z całych sił nie możemy się podnieść z nieszczęścia i żyć dalej. Jednemu z nas się nie udało. Do zobaczenia White, wciąż słyszę Twój śmiech...

17 września 2012

MAGIA AJURWEDY I PIERWSZY PUCHAR SZYNECZKI

Jedź! Jedź! Jedź! Jedź! I co sił w nogach pędzili zawodnicy po karkołomnej trasie pierwszego pucharu szyneczki. Dwa ostre wiraże i strome zjazdy - tu każdy dał z siebie wszystko, potem długa prosta na rozpędzenie i znów pod górę tak stromo, że tylko najdzielniejsi nie musieli biec z rowerami. Słoneczko szczęśliwie dopisało, ale też nie dopiekało za mocno, a nieubłagane sekundy mijały tak szybko, jak szybko zapełniała się wynikami tabela startowa. 33 zawodników, 2 szyneczki i 4 schaby później dogorywaliśmy przy ognisku pełni wrażeń i zapatrzeni w gwiazdy... z resztą zobaczcie sami:
Zobacz więcej zdjęć z PIERWSZY PUCHAR SZYNECZKI OFF CZARY
Cały ten weekend był magiczny. Wybuchowa mieszanka emocji i orzeźwiający powiew wolności - po raz pierwszy od kilku miesięcy włączyłam na luz ;). Wyprowadziliśmy się z mieszkania już całkowicie - nawet piwnice (dzięki Sanojowi, Magdzie i Paci) zostały opróżnione, a tempo było takie, że nawet się łezka w oku zakręcić nie zdołała. W piątek z rozpędzonego dnia trafiliśmy prosto w objęcia medycyny ajurwedyjskiej i z przypadku z tłumacza zostałam modelem. Pełna godzina masażu na dwie ręce, a potem późnonocne przygotowania do Pucharu - niczego więcej jak dobrych przyjaciół w życiu nam nie trzeba!

14 sierpnia 2012

GDZIE TE RYBY?

Nie ma jak to pojechać na rybki w taaaką pogodę ;) Miałam mylne wrażenie, że jak pada to ryby biorą, a to jednak chyba zależy od szczęścia lub umiejętności, a najpewniej od jednego i drugiego...
Wcześniej nie pisałam, bo dni mijają tak szybko, a tu cały lipiec odwiedzin we wsi Warszawa (dobrze, że OLT upadło dopiero teraz ;)) Nie wszyscy załapali się na zdjęcia, ale wszystkich odwiedzających plac budowy serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy ponownie ;)
opisy zdjęć w LIPCOWE ODWIEDZINY

09 sierpnia 2012

CAST AWAY CZYLI KAJAKIEM PO NIDZIE

4 dni bez dzwoniącego telefonu z dala od wszystkich tych spraw powodujących siwiejące włosy - tylko My, woda i nie dające żyć bąki... czyli 52 kilometry ponidzkiej przygody. Myślicie, że łatwo płynąć gumowym kajakiem po rzece? Ja tak myślałam, a tu proszę - najpierw kanał tak wąski i kręty, że płynęliśmy kanciastym zygzakiem zwiedzając morze trzcin. Potem niespodzianka - w rzece może nie być wody! Początkowo wypatrywanie nurtu było nawet fajne - taki kapitan, Wilk Morski bez lornety i żywioł bez nurtu, ale później bolał już każdy kolejny błąd. Nie było siły żeby wypłynąć odpychem od dna - trzeba się było wytaszczyć z kajaka i ciągnąć za sznurek. Pierwszy raz na kajakach bolały kogoś nogi ;). Szczęście, że dno z piaseczkiem, szkoda tylko, że poziom wody oscylował tak gdzieś od kostek po kolana ;). Za to woda czysta i ciepła. Trzeba tylko chcieć, a można opanować do perfekcji bezpieczne kąpiele na płyciźnie... Wróciliśmy z przygodami niczym Tomek z Czarnego Lądu. Zaatakowani przez miliony latających mrówek, pogryzieni przez bąki, opaleni słońcem z zadowoleniem od ucha do ucha. Płynęliśmy kanałami pod wiatr, skleiliśmy 3cm dziurę w dnie (nie mówcie nic Arturowi ;)) i nie baliśmy się nawet burzy, która dała żyć i lunęła deszczem dopiero po rozbiciu obozu. Było fajnie i za dwa tygodnie zamierzamy dokończyć trasę i spłynąć z Pińczowa do Wiślicy - albo może zmienimy zdanie i wypłyniemy na szersze wody?
Pokaż KAJAKIEM PO NIDZIE na większej mapie tak długo nie pisałam, że wyszłam z wprawy, ale szykują się już kolejne wyprawy ;0