PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM
Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.
17 października 2012
A KTÓRYŻ TO ROK JUŻ MIJA?
Aromat świeżo mielonej kawy, mini kanapeczki z chleba orkiszowego z miejscowym mięskiem i ogórkiem kiszonym własnej roboty. Słońce przeziera przez drewniane żaluzje z Ikei. Kolejny raz obudziło mnie przed 7 rano świeże, wiejskie powietrze. Dziś jest wyjątkowy dzień, więc zamiast usiąść do pracy włączyłam TV...
Dowiedziałam się, że nie mam menopauzy, ale niedługo zacznie mi się marszczyć skóra, nie mogę mieć życia uczuciowego bez smartfona i powinnam pić mkcafe oraz jeść frytki z dipem czosnkowym. Telewizja kształtuje osobowość i kiedy zdarzy mi się kiedyś stracić sens życia wcisnę guzik, który poprowadzi mnie ku szczęśliwej, zdrowej starości. Z taką perspektywą mogę spokojnie patrzeć w przyszłość!
Od dziś mogę już kupować kremy dedykowane dla dojrzałych kobiet po 35 roku życia ;)))
02 października 2012
WESELISKO NA WIERCHOMLI
Madzia i Lucek w jednym z wrześniowych tygodni zdecydowali się na powiedzenie sobie: TAK. Weselisko urządzili na Wierchomli, tym samym eliminując wszystkich niemrawych i niechętnych gości - bardzo sprytnie... Wycinaliśmy hołubce przy Łemkowskiej kapeli, a niedzielny poranek powitał nas pięknym widokiem na Tatry i rewelacyjną pogodą na górski spacer, a właściwie wyjście na wzgórze, żeby poleżeć na łące... niestety tym razem nie robiłam zdjęć i czekam z niecierpliwością już drugi tydzień, aż ktoś (myślę Anka) się zlituje i mi je wyśle ;) Gratulacje dla nowożeńców!
18 września 2012
17 września 2012
MAGIA AJURWEDY I PIERWSZY PUCHAR SZYNECZKI
Jedź! Jedź! Jedź! Jedź! I co sił w nogach pędzili zawodnicy po karkołomnej trasie pierwszego pucharu szyneczki. Dwa ostre wiraże i strome zjazdy - tu każdy dał z siebie wszystko, potem długa prosta na rozpędzenie i znów pod górę tak stromo, że tylko najdzielniejsi nie musieli biec z rowerami. Słoneczko szczęśliwie dopisało, ale też nie dopiekało za mocno, a nieubłagane sekundy mijały tak szybko, jak szybko zapełniała się wynikami tabela startowa. 33 zawodników, 2 szyneczki i 4 schaby później dogorywaliśmy przy ognisku pełni wrażeń i zapatrzeni w gwiazdy... z resztą zobaczcie sami:
Cały ten weekend był magiczny. Wybuchowa mieszanka emocji i orzeźwiający powiew wolności - po raz pierwszy od kilku miesięcy włączyłam na luz ;).
Wyprowadziliśmy się z mieszkania już całkowicie - nawet piwnice (dzięki Sanojowi, Magdzie i Paci) zostały opróżnione, a tempo było takie, że nawet się łezka w oku zakręcić nie zdołała. W piątek z rozpędzonego dnia trafiliśmy prosto w objęcia medycyny ajurwedyjskiej i z przypadku z tłumacza zostałam modelem. Pełna godzina masażu na dwie ręce, a potem późnonocne przygotowania do Pucharu - niczego więcej jak dobrych przyjaciół w życiu nam nie trzeba!
Zobacz więcej zdjęć z PIERWSZY PUCHAR SZYNECZKI OFF CZARY |
Subskrybuj:
Posty (Atom)