Sobotnia wycieczka śladem maratonu zakończyła się fiaskiem. Po przejechaniu 30km, wielokrotnym zgubieniu trasy i wyczerpaniu baterii poddaliśmy się i zadzwoniliśmy do Agi i Prota. Rescue team przybyło na ratunek, Prot niczym Harry Potter zapakował nas i trzy rowery do Laguny, a potem zabrał na pyszną kolację. Przemarznięci na kość, wygłodniali i z lekkim niedosytem postanowiliśmy, że na tę trasę wrócimy jeszcze przed rozpoczęciem maratonu. Co prawda nie startujemy, ale trzeba sprawdzić własne możliwości - najwyżej znowu wykonamy telefon do przyjaciela... ;)
p.s. dzisiaj otrzymaliśmy informację od blogowego kolegi - obawia się strat w ludziach na stromym odcinku z kilkumetrową przepaścią w jednej z dolinek. Grześ będzie miał ciężko, ale my nie zamierzamy jechać na czas, więc dam znać jak przejedziemy całą trasę chyba, że się zgubimy na amen.
PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM
Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
No przecież ten zjazd z trzema wykrzyknikami do Kobylańskiej wiedzie obok przepaści skalnej. Od samego początku jak znalazłem tą mapkę też mam ochotę się wybrać tą trasą. Bardzo ciekawie zaprojektowana. Jest nawet parę przejazdów którymi chyba nigdy nie jechałem. Muszę się zmobilizować i wybrać w którąś sobotę/niedzielę.
My jedziemy jutro! Mam nadzieję, że nie damy się znowu pokonać słabości, ale w razie czego już zamówiłam transport ratunkowy...
Prześlij komentarz