Zamykam oczy i znika szarobura, mokra krakowska rzeczywistość. Zanurzam się w błękicie nieba i grzeję twarz w słońcu na tle malowniczych, aksamitnych dolomickich szczytów. Wróciliśmy przed chwilą z 'narciarskiego edenu'.
Sześć dni szaleństwa i jak okiem sięgnąć każdy płat śniegu pocięty tysiącami nart i desek, bo chociaż nie wolno zjeżdżać poza trasę to kto oparłby się białemu puchowi? ;) Cortina - modny, przedwojenny kurort, ale zgodnie z opisem - pozbawiony snobizmu. Szkoda, bo myślałam, że kupię czapkę z lisem ;)) Sześć osobnych terenów narciarskich, 37 wyciągów i 140km tras narciarskich z czego ja przejechałam 182km wyjeżdżając wyciągiem 125 razy z różnicą wzniesień 42.750m, a najwyższy zjazd był z Tofany z 2828m n.p.m. - wykresy są super, ale się nie ładują, więc wklejam kolażyk!
W 1956 roku w Cortinie odbyły się zimowe Igrzyska Olimpijskie.
p.s. swoje wyniki można sprawdzić wpisując numerki ze skipassu tutaj: www.dolomitisuperski.com - wpisujemy w pierwszej rubryce i trzeba koniecznie zaznaczyć ptaszka poniżej, że czytało się communication ;)
PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM
Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
E tam, w Krakowie też teraz śnieg i piękna słoneczna pogoda z rana. No ale czekam na zdjęcia :)
no właśnie widzę, ale wczoraj wieczorem w centrum było ohydnie - zdjęcia za chwilę i sprawdzam co u Ciebie ;)
Prześlij komentarz