Szykujemy się do 46 godzinnej podróży do domu. Przed przyjazdem tutaj miałam ogromne wątpliwości, czy powinno się jeździć do krajów, nazwijmy je tak dla uproszczenia, policyjnych. I choć ten banalny komentarz pewnie będzie się za mną ciągnął niemiłosiernie, muszę napisać, że każdy turysta ma wpływ na politykę kraju. To jak z efektem motyla. Nie chodzi tu oczywiście o kasę, którą zostawia się głównie bossowi i pośrednikowi pośrednika, a przemiły przewodnik, który z nami podróżuje dostaje tylko odsetek. Chodzi o ludzi mieszkających w danym kraju i ich światopogląd. Wiele tutaj rozmawialiśmy o polityce, Chavezie i ludziach. W związku z jaśminową rewolucją rozbudziły się nadzieje i wielu sądzi, że Wenezuela będzie następna. Pytanie tylko co da sama zmiana prezydenta? I nie jest to kwestia, jak mówią niektórzy, braku doświadczenia w korzystaniu z demokracji, tylko problem w świadomości człowieka. Państwo tworzą ludzie, a dyktator trzyma ich w garści umiejętną propagandą. Zobaczmy nasz żywy wciąż przykład, gdzie po 20 latach od wyzwolenia wciąż da się usłyszeć: 'za komuny żyło się lepiej'. Wielu ludzi nie chce, a raczej nie widzi potrzeby bycia wolnym. Benzyna 500 razy tańsza niż w Polsce, prąd za bezcen, każdy ma dom i samochód - czego chcieć więcej? I tu właśnie rola ludzi takich jak my -turyści. Nie narzucając się ze swoim zdaniem i nie zadzierając nosa możemy zwyczajnie pokazać samą swoją obecnością jak to się żyje kiedy można mieć pracę jaką się chce, można wyjechać gdzie się chce i robić co się chce, można wyjść z domu po zmroku i mówić co się uważa choćby to bzdury były. A jak coś się kupi to nie trzeba się bać, że zostanie upaństwowione. I co najważniejsze - wolno myśleć. Jak się zacznie myśleć to kiedyś się w końcu dojdzie do wniosku, że nie ma nic za darmo, że to się kiedyś musi skończyć, a kryzys w Wenezueli widać gołym okiem. Widzą ci, którzy chcą widzieć. U nas też kiedyś było inaczej i warto o tym mówić. Potrzeba lat żeby zmienić mentalność ludzi i na niewiele się zda krwawa zmiana prezydenta. Co się bowiem stanie gdy Chavez odejdzie, a jego następca zacznie likwidować korupcję, zmniejszy przestępczość poprawiając funkcjonowanie aparatu państwa, ale jednocześnie dla poprawienia stanu gospodarki będzie musiał zacisnąć pasa? Ten, kto pierwszy podniesie cenę paliwa w Wenezueli będzie bardzo odważnym człowiekiem, i chyba długo nie pożyje...
Wczoraj byliśmy w kinie. 'La hora cero' Diego Velasco to produkcja jakiej się tu nie spodziewałam. Film o prawdziwej Wenezueli i skoro powstał, to również o tym, że przemiana już się zaczęła. Brutalna codzienność Caracas pod płaszczykiem typowo amerykanskiej fabuły pokazuje moralność aparatu państwowego - korupcję i przemoc. Bandyci z bronią wycelowaną w niewinnych ludzi bronią podstawowych praw człowieka. Bardzo ciekawy i inspirujący obraz zrozumiały bez choćby postawowej znajomości języka hiszpańskiego. Dla nas brutalny i odarty z konwenansów został odebrany przez miejscową młodzież na wesoło. Przyzwyczajeni do krwi od dziecka, nie potrafią dostrzec tej jasnej formy przekazu i subtelnej inspiracji - potrzeba czasu, żeby zrozumieli, że możne być inaczej, bezpiecznie po zmroku... To mam nadzieję kiedyś w Wenzueli się zmieni, a film zdecydowanie polecam.
PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM
Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Oj poważny ten tekst. Z wszelkimi dyktaturami to niestety jest tak, że potrzeba ludzi zależnych od dyktatora, którzy nie tyle ze strachu, a dzięki przywilejom będą mieli wiele do stracenia gdyby on upadł. Dzięki takim ludziom dyktatorzy zwykle się utrzymują u władzy. U nas też wiele grup społecznych miało lepiej za komuny niż inni. Nie była w ich interesie zmiana ustroju. Tym którym po zmianie nie udało się nic zyskać zwykle z powodu lenistwa. Narzekają teraz.
Tutaj nie da się nie wciągnąć w politykę. Problem ogólnie z dyktaturą jest taki, że leniwych mamy zawsze więcej niż faktycznie korzystających z przywilejów bycia przy korycie. Chavez otacza się niedoświadczonymi młodymi żołnierzami, którzy (jak mówią miejscowi) podobno nawet naboi nie mają. Nieskoordynowana policja, niedouczona administracja i ogólne rozleniwienie narodowe - to wszystko sprzyja utrzymaniu władzy, ale ludzie są chciwi. Kiedy dowiadują się jakimi kwotami obraca dyktator i skorumpowani politycy, kiedy sami za przelew własnych pieniędzy z jednego banku do drugiego muszą zapłacić niemały podatek -to już przestaje im się podobać - w tym nadzieja. Niemniej jednak w Wenezueli kilka razy słyszałam opinię, że tylko nagła śmierć wszystkich obywateli i narodzenie nowych mogłoby zmienić system.
bardzo trafnie to ujelas, Wenezuela panstwo 3 stolic, duzych tankowcow pod Liberyjska flaga przewozace codziennie mln ton ropy, miejscowe kobiety wielokrotnie zdobywajace laury miss pieknosci, kraj pelen kontrastow ale na nieszczescie chylacy sie ku komunie oby nie na trwale
W ciągu ostatniego miesiąca szukaliśmy tych wenezuelskich miss piękności - bezskutecznie... w większości kanon piękna miejscowych kobiet jest odmienny od wymogów na jakąkolwiek miss. Panie są tu niskie i raczej tęgie z ogromnymi biustami często poprawianymi skalpelem ;)
Koniec wspinaczkowej sielanki i zauroczeń -zejście w szarą rzeczywistość -prosto w polityczne błoto. Jaka szkoda.....tak pięknie było .
Czekamy na relacje na żywo:)))))
No poza polityką w Wenezueli wszystko mają różowe - delfiny, flemingi, piach na Roraimie i nawet wodę w Orinoko...
Prześlij komentarz