PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



08 grudnia 2010

SEZON NA TURY

Skończył się tak szybko, jak się zaczął. Patrzę za okno, a tam mokre, ciepłe deszczowe krople rozpuszczają w destruktywnym tempie niewinne, niczego nie spodziewające się śnieżynki... Tylko obrywające się lodowe płaty z hukiem spadające z dachu przypominają o weekendowych zwałach śniegu.
Zobacz inne fotki z Wielka Racza

Dobrze, że w ramach prezentu na Mikołaja wyruszyliśmy w piękny niedzielny poranek na Wielką Raczę. Teren rewelacja, ale odcisk na pięcie przypomina, że coś daleko było do schroniska. Ruszyliśmy ok. południa ze Zwardonia - jak psiaki spuszczone ze smyczy biegaliśmy po śniegu w pełnym słońcu. Po kilku godzinach słońce zaszło za chmury i zerwał się Halny. W lesie wiatr w ogóle nam nie przeszkadzał - suszyliśmy zęby, a oczy wciąż nie mogły nacieszyć się śniegiem. Za to przełęcze nie dodawały nam animuszu. Nogi jeszcze nieprzyzwyczajone do twardych skorup nie poruszały się tak szybko jak się spodziewaliśmy i zmrok zastał nas w lesie. W końcu niemal stratowani przez skutery śnieżne, które rykiem silników przegoniły nas w krzaki dotarliśmy do schroniska. Od tej pory już wiemy, że ogień w kominku wygasa w niedzielny wieczór... schroniska muszą oszczędzać - nie ma co grzać dla trzech osób. Na szczęście mamy XXI wiek i (O RANY!) w schronisku była sauna. Przełamaliśmy opór Pani i sauna została uruchomiona, nie dało się wybiegać na śnieg, ale woda w prysznicu była wystarczająco lodowata. Rano w pokoju mieliśmy 13 stopni - ostatnio cieplej było w namiocie ;). Ze względu na niezbyt piękną pogodę zjechaliśmy nieczynnym jeszcze stokiem słowackim. Było bosko (nie pamiętam już jak się jeździ, ale jeszcze mi się przypomni). Wróciliśmy do Polski pociągiem ;). I tyle, a Wojtek pozdrawia z Wenezueli - klimatyzowany pokój i superszybkie łącze pozwalające na audio rozmowę - sounds fantastic!

3 komentarze:

Nomad pisze...

W okolicach Zwardonia jeździłem w ósmej klasie. Tam chyba jest ten kościół, przez środek którego była granica? Albo coś mi się pomyliło. Swoją drogą było tak ślicznie jeszcze w poniedziałek. Wczoraj zaczęło wszystko płynąć, a dziś znowuż lodowisko.

Anna Bucholc pisze...

W ósmej klasie jeździłam tylko nad morze także nic mi nie wiadomo o kościele na granicy... mam nadzieję, że teraz szybko dosypie, potem ściśnie i już będzie trzymać do wiosny - niestety prognozy nie są aż tak optymistyczne.

Wojciech Olchowski pisze...

Tak, tak, pozdrawiam, dodala sie kropka na globie - Puerto Ordaz/Bolivar. Jeszcze kilka dni pracy w Internecie i ruszam w Andy.