PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



18 grudnia 2010

MROŹNY LUBOŃ

W natłoku spraw wygospodarowaliśmy ostatni, przedświąteczny dzień na narty. Dosypało, przymroziło i sama już nie wiem czy się cieszyć, bo chodzimy na tury i jest piękna zima, a sezon zapowiada się wspaniale - czy też martwić się, bo kasa na budowę się skończyła, a z powodu mrozu nie możemy kończyć dachu, wstawiać okien i drzwi, więc kredytu przed świętami nie będzie...

Z natury jednak chyba jednak jestem optymistką, bo uśmiech nie spełza mi z twarzy - szczególnie w lesie... (może zwyczajnie lubię zimę?).

W każdym razie wybraliśmy się na Luboń, ponieważ cytuję ze strony schroniska: 'Luboń Wielki jest najbliższym Krakowa schroniskiem położonym powyżej 1000 m n.p.m. Łatwo u nas być już w dwie godziny od wyjścia z domu w Krakowie'. Jak dzień jest krótki to nie ma co wybrzydzać - z resztą było pięknie, zobaczcie sami...



p.s. specjalne pozdrowienia dla Wojtka, który grzeje się w Wenezueli ;)

2 komentarze:

Wojciech Olchowski pisze...

O dziekuje, dziekuje. Siedze w Meridzie w posadzie (taki dom goscinny) i spotykam sie z miejscowymi przewodnikami prowadzacymi grupy na Pico Bolivar. Nasze pomysly, moje pytania powoduja ze sie zastanawiaja czy wszyscy Polacy sa tacy dzielni i przygotowani jesli chodzi o turystyke gorska... Jak sie dowiedza o Waszych noclegach na sniegu to wymiekna :). P.S. Moj wypad samodzielny w nizsze pasmo Andow chyba robi na nich wrazenie i wzbudza jakis tam szacunek.

Unknown pisze...

No zobaczyłam i żałuję, że się nie wybrałam. Widzę, że piękno i mroźno. No cóż nie bedę ukrywać, że zatrzymała mnie praca, ale od przyszłego roku składam uroczystą obietnicę...niepracowania:)
Pozrawiam dzielnych i samodzielnych ski-tourowców:)
Ania N.