Zobacz inne fotki z Londyn Święta |
Było fantastycznie - polskim zwyczajem objedliśmy się do granic możliwości, a potem poszliśmy na bardzo długi spacer. Hania i Jurek na czas Wielkanocy zamienili się w króliczki i podczas spaceru biegaliśmy po krzakach szukając wielkanocnych jajek.
Zobacz inne fotki z Londyn Święta |
Dla dorosłych było jajo ogromnej wielkości (Leslie udało się zostać szczęśliwym znalazcą, chociaż konkurencja była zażarta). W Lany Poniedziałek zostaliśmy przyłapani w łóżku i potem cały dzień trzeba było suszyć materac - ale tradycji stało się zadość.
Po południu poszliśmy do kina na duńsko-szwedzki thriller o bardzo ciekawej fabule, ale z ekstremalnie brutalną sceną gwałtu. Ciekawa była reakcja ludzi kiedy zgwałcona dziewczyna wzięła odwet na mężczyźnie, który ją zgwałcił. Ta scena też była ekstremalnie brutalna, ale wszyscy mieli zadowolone miny - ot sprawiedliwości stało się zadość. Jak ktoś lubi ciekawe obyczajowe filmy o interesującym zakończeniu to zdecydowanie polecam. Film był z angielskimi napisami i nie wszystko dokładnie rozumieliśmy, tym większe było moje zdziwienie, kiedy po projekcji angielka siedząca obok poprosiła o wytłumaczenie zakończenia (którego nie zrozumiała). Widocznie ważniejsze jest zrozumienie zamysłu reżysera niż bariera językowa ;). Popołudniową kawkę wypiliśmy w towarzystwie Evie i Theodory (obie z Grecji - fantastyczne dziewczyny). Theodora też widziała ten film i jej się nie podobał. Stwierdziła, że nie powinno się pokazywać tak brutalnego, jej zdaniem nierzeczywistego świata. Ja z kolei uważam, że otacza nas o wiele bardziej brutalny świat niż ten pokazany w filmie. Ze statystyk wynika, że nawet w tej chwili ktoś na świecie jest gwałcony, pytanie tylko czy chcemy sobie to uświadamiać i po co. Podzielność zdań stanowi podstawę do prowadzenia dyskusji, a im zdania bardziej podzielone tym dyskusja bardziej ożywiona i tym więcej można się dowiedzieć ;).
A teraz kolei na CHICAGO. Odkryliśmy, że grają w teatrze Cambridge i udało nam się zdobyć bilety. Kocham ten musical - z resztą jest moim ulubionym, więc wymagania były ogromne i pewnie dlatego będę bardzo krytyczna. Z pewnością pięknie było zobaczyć sztukę na West Endzie. Musical wystawiany w Londynie jest oparty na sztuce z 1926r., napisanej przez reporterkę "Chicago Tribune" Maurine Dallas Watkins. Dziennikarka zainspirowała się sprawami Annany Beulah (później stała się Roxy) i Belvy Gaertner (Velma), które opisywała dla gazety. Obie Panie były reprezentowane przez dwóch różnych prawników W.S. Stewarta i W.W. O'Briena, których cechy jak mniemam zostały potem przypisane musicalowemu Billowi Flynnowi. W Londynie sztuka obchodziła niedawno 10-cio lecie, a w przedstawieniu wzięli udział wszyscy dotychczas grający aktorzy - musiało trwać bardzo długo i robić wielkie wrażenie, ale ten show był zarezerwowany tylko dla vip-ów (ciekawe czy była królowa?). W każdym razie Chicago, najdłużej wystawiane przedstawienie na Broadwayu, doczekało się ekranizacji w 2002r. Wyśmienita obsada, produkcja niemiecko-amerykańska w reżyserii Roba Marshalla została nominowana w 13 kategoriach. Film został uznany najlepszym filmem 2002r. i zdobył aż 6 Oscarów w tym za dźwięk, scenografię, kostiumy, montaż i drugoplanową rolę kobiecą dla Catherine Zeta-Jones, która w filmie wcieliła się w rolę Velmy Kelly. Muszę więc przyznać, że niełatwo jest pokazać na scenie to co można było zobaczyć w filmie. Rola 'Mamy' Queen Latifah - królowej popu i bogini sexu jest nie do pobicia. Kiedy w teatrze zobaczyłam szczupłą blondynkę śpiewającą 'When You're good to Mama', to byłam tak zawiedziona, że nie pomógł nawet piękny głos aktorki. Za to Terence Maynard, który zagrał Flynna był o niebo lepszy o Gere'a. Scena "Cell Block Tango" w teatrze wypada znakomicie, ale i w filmie jest bardzo dobrze pokazana, za to "We Both Reached for the Gun" kiedy Roxy jest marionetką to wielka teatralna sztuka. Mimika twarzy, postawa i wspaniale wyćwiczone ruchy - wszystko to w doskonałej precyzji z muzyką, niesamowita płynność ruchu i zgranie aktorów - to zrobiło na mnie ogromne wrażenie... Ach żeby tak móc dla porównania zobaczyć Chicago na Broadwayu... Może w 2012 - Wojtek jak myślisz moglibyśmy to zaplanować w kalendarzu googla... and all that jazz...
1 komentarz:
hehe, "Chicago" w NY, oki, ale myslalem bardziej o kilku gwiazdach ktore mozna zlapac juz tylko w Las Vegas :), tak czy siak do USA czas :)
Prześlij komentarz