PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



16 kwietnia 2010

SĄDNY DZIEŃ - i Zbójnicka Chata

Szalony tydzień dobiega końca i pozwolę sobie zacytować blogowego kolegę: 'rzygam...'
Polska pogrążona w żałobie, Naród zjednoczony tragiczną katastrofą lotniczą, kondolencje napływają z całego świata, a mnie wciąż chodzi po głowie komentarz studentki z Włocławka: "to straszna tragedia, łączmy się w bólu z rodzinami ofiar, zamiast składać hołdy ludziom, o których wcześniej dobrze nie mówiono." Tragicznie zmarły Prezydent został wzniesiony do rangi bohatera narodowego, świętego człowieka, bez którego umrzemy pogrążeni w ciemnościach, zimnie, chaosie... nie wiem jak żyliśmy do tej pory... Tragiczna śmierć wielu znamienitych ludzi została zepchnięta na margines rozważaniem gdzie pochować prezydencką parę i z czego będzie katafalk. Może powinniśmy głosować za przeniesieniem stolicy do Krakowa? Najsmutniejsze jest to, że w zbliżającej się kampanii wyborczej Jarosław Kaczyński będzie musiał tylko wystąpić, żeby wygrać, bo większość Polaków w tym owczym pędzie zechce mu powetować stratę.

O katastrofie lotniczej w Smoleńsku usłyszeliśmy w sobotni poranek jadąc na Słowację na zakończenie sezonu skiturowego. Grześ wymyślił nocleg w Zbójnickiej Chacie, więc trzeba się było wspiąć na 1960m n.p.m., ale z powodu braku śniegu pomogliśmy sobie wyjeżdżając kolejką. Część trasy pokonaliśmy na pieszo w butach skiturowych (całkiem wygodnie) i niosąc narty na plecach, ale potem było jak w bajce. Jak to w górach, im wyżej tym dłużej śnieg leży ;). Pierwszy raz w życiu zobaczyliśmy kozicę i nieświadomi tego co się stanie z Polską, uśmiechnięci korzystaliśmy z dobrodziejstw natury i pięknej pogody.
Zobacz inne fotki z Zbójnicka Chata

Po 'kapustowej nalewce' wyszliśmy na Rohatkę (a właściwie z powodu mgły, nie trafilismy i wyszliśmy gdzie indziej - wyżej, fajniej, lepiej (mapa linia nr5)) i w doskonałych warunkach (pomijając mgłę) zjechaliśmy do schroniska. Niedziela zakonczyła się bolesnym (mam naciagniętą pachwinę) wyskrobaniem na górę w stronę Zavraciku (mapa linia nr3) i nasz najlepszy zjad w życiu. Dwie warstwy śniegu - zmrożona i świeża - no może trochę mokra, ale wciąż doskonała do jazdy i odpowiednio strome nachylenie stoku, a może też nieco lepsze umiejętnosci sprawiły nam ogromną frajdę z tego zjazdu. Potem jeszcze zejście szlakiem, kolejka, obiad traycyjnie w 'Burym Misiu' i szybka nocna jazda do Poznania. W poniedziałek po pracy wyjazd do Szczecina i 3 dni skręcania szafek spowodowały, że nie popłynęliśmy na fali ogólnego szaleństwa naszych rodaków. Uratował nas zdrowy rozsądek i odcięcie od prasy i telewizji, radia nie dało się słuchać - najwyraźniej "kto ciężko pracuje, ten czysty umysł zachowuje". Jutro wyjeżdżamy z Krakowa - planowane jeszcze ostatnie narty, a w niedzielę kolejny raz do sanatorium w Busku ;).

2 komentarze:

Nomad pisze...

Niewiele jest niestety takich głosów rozsądku. Zima uboga w śnieg w tym roku, ale wycieczka i tak fajna. Kiedyś słyszałem, że w okresie zimowym nie można chodzić po Słowackich Tatrach.

Anna Bucholc pisze...

Bo generalnie nie wolno, ale są szlaki skiturowe udostępnione dla turystów, a przy schronisku Zbojnicka Chata i wzwyż śnieg utrzyma się jeszcze przez conajmniej dwa tygodnie...