No, ale dość tego... w końcu nie jest to blog o narzekaniu, ale o niezwykłych przygodach - jak ja to mówię: 'biurwy z tipsami, która przemieniła się w podróżującą sportsmenkę' ... wiem, wiem uwielbiam przebarwiać, ale to fakt, jeszcze trzy lata temu miałam piękne tipsy zamiast mięśni, a Wojtek, każe mi książkę o tym napisać ;). Oj i znowu poza tematem. Zacznijmy od weekendu...
Zobacz wszystkie fotki z dolinki podkrakowskie rowerem |
Powróciwszy z dalekiego Szczecina, nie pobijając rekordów prędkości z powodu przyczepy, postanowiliśmy zawierzyć prognozie pogody. Deszcze zapowiadane na sobotę skutecznie zniechęciły nas do uprawiania sportu i w ten - o ironio - piękny i słoneczny sobotni dzień rzuciliśmy się w wir przedświątecznych zakupów żywnościowych. Peklowanie mięsa, sprzątanie i pranie zajęło nam cały dzień. Wieczorna impreza z Alą i Piotrem, moc wina i zmiana czasu nie pozwoliły nam zacząć niedzieli od wspaniałego poranka. Kiedy w końcu, po 6 czy 7 sygnale budzika, zwlekłam się z łóżka, odkryłam, że piękną, wiosenną niedzielę można między bajki wsadzić. Przewodnik rowerowy przepadł na amen, ale dzielni wojownicy postanowili skorzystać ze szlaków pieszych. Pomysł jak najbardziej udany, trasa malownicza lecz błotna, po zimie częściowo nieprzejezdna, ale cóż to by była za przejażdżka gdyby nie noszenie czy pchanie rowerów? Przejechaliśmy/przeszliśmy ok.25km i na umówionego grilla zawitaliśmy ubabrani po pachy błockiem. Na szczęście jak wyschło to można było otrzepać... mój rower to amfibia, a do dolinek pojedziemy jeszcze raz, bo teraz jest tam wiele szlaków rowerowych - musimy tylko kupić mapę...
PONIEDZIAŁEK 29.03.2010
Ten dzień nie należał do najbardziej udanych, ale miał pozytywne zakończenie. W Szczecinie na osiedlowej drodze kilku wyrostków zaatakowało mojego Teścia. Wracał z działki - jak niemal codzień od 33 lat - był już niedaleko od domu (na starym boisku) kiedy podeszli do niego z paralizatorami i kazali oddać pieniądze. Na szczęście do głowy im nie przyszło, że tak niepozornie wyglądający starszy Pan, na niezbyt nowoczesnym rowerze, może mieć aż taką krzepę. Teść docisnął pedały i już po chwili był w domu i wezwał Policję. Tym razem nic się nie stało, ale strach i niepewność pozostaną. To przykre i przerażające, że takie rzeczy wciąż się zdarzają, szczególnie w naszym pięknym Szczecinie ;(.
Byliśmy u dentysty - oboje. W nagrodę kupiliśmy sobie w Empiku przewodniki po Tajlandii. Mam przeczucie, że humor mi się poprawi... Wszystko dzięki Dorotce, która prowadzi najlepsze biuro podróży i o nas pomyślała w odpowiednim czasie. Będziemy mieli 3 tygodnie za niewiarygodnie niską cenę przelotu (niestety na miejscu nie jest, aż tak tanio i pogoda będzie okropna, ale co tam). Za dwa tygodnie zaczynamy połykać wiatminę B, a za miesiąc modlimy się żeby nas malaria nie dopadła - będzie extra.
3 komentarze:
no, no, ile niusow, robi sie z tego literatura, no i kolejny niezly tekst, pomnik w Internecie, racja, podobno nic wpisanego w net nie znika nigdy, wiec to nawet bardziej trwale niz literatura...
a skoro juz uderzylas w ton az tak prywatny jak na poczatku posta, to dalej twierdze ze zamienic piekny maj w Polsce na w Tajlandii to troce wymuszona atrakcja, no i dla mnie zal ze nie wpadniecie na festwal Kody...
Dolinki podkrakowskie, to chyba najbardziej atrakcyjne trasy rowerowe w najbliższej okolicy Krakowa. Widzę, że jechaliście przez Dolinę Kluczwody. Tam zawsze jest mokro. A jaskinie Mamutowa i Wierzchowska? Toż to nie cały kilometr od granicy zaborów. Zresztą trasa wiodła obok. Wierzchowska pewnie jeszcze zamknięta. Ale Mamutową warto było zobaczyć.
czytam przewodnik i ta 'przypadkowa' Tajlandia coraz bardziej mi się podoba - a przecież będziemy razem na Malcie i na Openerze. Kody i tak by odpadły - bo jest alergia...
A co do jaskiń to jesteśmy zainteresowani bardzo - szczególnie po przeczytaniu Twoich wpisów, ale tym razem nie było czasu i tak ledwo zdążyliśmy na umówione spotkanie.
Prześlij komentarz