Pan Marek – okrzyknięty najlepiej ubranym w naszym towarzystwie – wygłosił mowę pożegnalną i fiuuu – Marzanna płynęła do morza, a my staliśmy w korku na 'zakopiance'. Dwie godziny później biliśmy rekord trasy na Kondratową. W sobotę zaczęła się prawdziwa przygoda – niezrażeni pogodą i zagrożeniem lawinowym, zdobyliśmy Kasprowy – do połowy – bo było za ciężko i za brzydko – więc skorzystaliśmy z wyciągu. Pierwsze dwa zjazdy były takie sobie, mgła choć oko wykol i ziąb wielki, ale do trzech razy sztuka. Teraz wiemy, że w Trysil było fajnie, ale nie ma to jak wyjechać z mgły i zobaczyć wyłaniające się znad chmur szczyty naszych Polskich Taterek. Wypogadzało się do późnego popołudnia, była jazda na maksa, grzańce i słońce, a wieczorem mała schroniskowa imprezka. Czegóż więcej nam trzeba? W niedzielę ładnie było tylko rano, ale tym razem wyszliśmy na szczyt i Kasprowy uważam za zaliczony. Zjechaliśmy gąsienicową w takiej mgle, że nic prawie nie było widać – ale może to i lepiej...za to zjazd w lesie do Kuźnic wynagrodził wszystkie trudy i dzień zakończyliśmy w rewelacyjnej – już chyba ulubionej knajpce „Bury Miś”.
Zobacz też inne fotki KASPROWY WIERCH |
p.s. Grzesiek donosi, że na Kasprowym Wierchu rekordową grubość pokrywy śniegu odnotowano 15 kwietnia 1995r. i wynosiła 355cm, dzisiaj rano odnotowano 325cm, ale cały dzień padał śnieg - do rekordu więc coraz bliżej :). Będziemy to śledzić na bieżąco!
Anna Bucholc prosi o komentarze:
6 komentarzy:
Ależ ja zazdroszczę tego Kasprowego.
Oj, wiesz co? zmogliśmy osławiony Kasprowy i teraz przynajmniej możemy spokojnie uczyć się dalej :)
Super:) Z tego co widzę udało nam się przegonić zimę... uciekła na Kasprowy!
I oby tam już została do samego lata!
Chyba trzeba jechać do ujścia Wisły i czekać na waszą Marzannnę :)
Podobno ma dopłynąć do Gdańska to może Leszek ją przechwyci?
Prześlij komentarz