Idealna pogoda, lekki ciepły wietrzyk, nagie golenie, odrobina słońca i budząca się błyskawicznie zieleń. Tuż po pierwszym dniu wiosny do Kampinosu przyszło lato... Pojechaliśmy na zwiady, zeby zobaczyć ile możemy przejechać i jak zwykle troszkę się nam pomyliło i zamiast zaplanowanych 80km wyszło nam 100km (pierwsza setka w naszym życiu) i chociaż wracaliśmy lasem po ciemku to opłaciło się zobaczyć każdy kilometr tej drogi. Nocą uciekały przed nami zające, widzieliśmy puchatą łasicę i prawdziwe bagniska wypełnione ogromną ilością ropuch, a nawet rzęsorka rzeczka - niestety rozjechanego :( Przegrzmieliśmy najdzikszą, ściśle chronioną i najpiękniejszą leśną trasą w puszczy i wygłodzeni w końcu dotarliśmy do Żelazowej Woli. A tam tuż za zakrętem czekał na nas 'Przepis na kompot' z kaczką, wspaniałymi żeberkami i niezapomnianym torcikiem bezowym :) Potem jeszcze wizyta w parku otaczającym dom, w którym urodził się Chopin. To miesjce zmieniło się całkowicie od 2003r. kiedy byliśmy tu po raz pierwszy, a Bartek zgubił kluczyki od samochodu, które ostatecznie po godzinie szukania ich między drzewami odnalazły się w stacyjce :) Park zmodernizowano w 2010r., a jestem chyba sentymentalna, bo tamten nieuporządkowany i zakrzaczony podobał mi się bardziej...
Route 2 526 254 - powered by www.bikemap.net
p.s. a dzisiaj nawet możemy chodzić bez pojękiwania - ale to już raczej zasługa nart i jogi.