Są przygody, których nie da się opisać. Takie, których smaku nie zapomnia się nigdy i trzeba je przeżyć wszystkimi zmysłami. Pod nocnym niebem, zanurzeni w smutnej historii romanowów piliśmy wino, wsłuchani w ciszę puszczy. Zapatrzeni w nisko wiszące gwiazdy rozmyślaliśmy o wszystkim i o niczym. Takie niebo pamiętam z dzieciństwa - wtedy nie było jeszcze tak rozbuchanej cywilizacji, albo była reglamentacja prądu ;). Jadaliśmy po carsku i mknęliśmy po torach ciągnąc za sobą ręczną drezynę kolegów z Białowieży. Ballada o drezynie zaczęła sie 10 lat temu - pisały o tym gazety! Żeby nią jeździć trzeba mieć fantazję - mówili młodzi - gniewni Klaudek, Grześ i Tomek - to sport dla prawdziwych mężczyzn z dzikiego zachodu! Historia kołem się toczy i tak po 10 latach i my trochę przypadkiem mogliśmy uczestniczyć w rocznicy pierwszego szlifowania szyn i łyknąć zdrowym, pełnym haustem tego 'tajemniczego świata dawno zapomnianej kolejki wąskotorowej'.
Historia drezyny - czyli jak powstało to cacko i które tory zostały rozdziewiczone po latach.
Zdjecia i filmik autorstwa Drezyniarzy z Krakowa