PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



20 maja 2011

;)

Wiatr we włosach, słońce, ptaszki świergolą - dość smucenia! U nas na wsi lato wybuchło zielenią - ziemia po zalaniu schnie w mgnieniu oka, temperatury może trochę za wysokie, ale robota wre i... ma się ku końcowi! Dostaliśmy kosmicznego przyspieszenia i znów jest tak jak lubię - zaczynam odliczać dni do rowerków w Toskanii. Życie jest piękne - pozdrawiam Wszystkich i ściskam mocno - uśmiechnijcie się!

17 maja 2011

Nic nie pisałam, bo mi się nie chciało. Blog podróżniczy zamienia mi się ostatnio w filozoficzno-kryminalny. W sobotę 14 w nocy o 23:12 chłopak wybił nam szybę patrząc prosto w oko kamery - ja nie wiem co o tym myśleć. Po co to zrobił? Z zestawu trzyszybowego zbił zewnętrzną warstwę i uciekł jak zobaczył, że włącza się światło - czy ludzie naprawdę myślą, że kamery nie nagrywają w nocy? I co ja mam teraz zrobić? Szczerze mówiąc to już mi się odechciało budowy. Robota idzie jak krew z nosa, jak się na Panów patrzy to robią, jak się nie patrzy to nie robią. Spali w środku jak to się stało, więc chyba mają twardy sen, albo są strachliwi. Ech ogólnie do bani.

13 maja 2011

PIĄTEK TRZYNASTEGO

Odmienność strach ból samotność brak zrozumienia ciemność ucieczka rozpacz śmierć.
Żyjemy krwawiąc cicho - 'sala samobójców'. Film polskiej produkcji.

Chcieliśmy zafundować sobie rozrywkę tuż po tym kiedy ochrona złapała 'podejrzanego' przy naszej budowie. Niczego nie udowodnimy, bo nic nie zniszczył, ani nic nie ukradł. Nie zdążył. Jedyne przewinienie to wejście na prywatną posesję i okłamanie ochrony, że jest pracownikiem. Mieszkaniec Sadowej - teraz wszyscy we wsi będą wiedzieli, że nasz system alarmowy działa sprawnie, a zdjęcia z kamer zostaną udostępnione Policji.

piątek trzynastego. boli mnie serce. ja naprawdę nie jestem przesądna.

09 maja 2011

ŚLADEM MARATONU

Sobotnia wycieczka śladem maratonu zakończyła się fiaskiem. Po przejechaniu 30km, wielokrotnym zgubieniu trasy i wyczerpaniu baterii poddaliśmy się i zadzwoniliśmy do Agi i Prota. Rescue team przybyło na ratunek, Prot niczym Harry Potter zapakował nas i trzy rowery do Laguny, a potem zabrał na pyszną kolację. Przemarznięci na kość, wygłodniali i z lekkim niedosytem postanowiliśmy, że na tę trasę wrócimy jeszcze przed rozpoczęciem maratonu. Co prawda nie startujemy, ale trzeba sprawdzić własne możliwości - najwyżej znowu wykonamy telefon do przyjaciela... ;)

p.s. dzisiaj otrzymaliśmy informację od blogowego kolegi - obawia się strat w ludziach na stromym odcinku z kilkumetrową przepaścią w jednej z dolinek. Grześ będzie miał ciężko, ale my nie zamierzamy jechać na czas, więc dam znać jak przejedziemy całą trasę chyba, że się zgubimy na amen.

08 maja 2011

Jak było w tej Wenezueli?

Wenezuela jest jak piękna kobieta. Zmienna i pociągająca zarazem. Pręży się niczym kotka, ale niespiesznie pozwala odkrywać swoje wdzięki. Kusi zmysłowo i długo trzyma w niepewności dając odprawę niecierpliwym. Niezrażonych jej tajemnicami nagradza niezapomnianym pocałunkiem przygody w rytm salsy i reagge tonu.
To jak było w tej Wenezueli? Fajnie... najprostsza odpowiedź jaka przychodzi mi do głowy. Chwilę później myślę, że przecież nam się wszędzie podoba...

Jeszcze przed lądowaniem czułam lekki niepokój. Tyle się słyszy o niebezpieczeństwach czyhających na turystę. Fora aż kipią od przestróg - nie wychodzić z lotniska nocą, nie wsiadać do nieoznakowanych taksówek, z nikim obcym nie rozmawiać, uważać na bagaże itp. itd. I jeszcze ta wymiana pieniędzy, jak w Prl-u tyle, że myśmy tak nie wymieniali 'u cinkciarza', bo byliśmy za młodzi. W końcu i tak się zdecydowaliśmy, bo przecież oficjalny kurs bolivara do dolara w kantorze to 4 z kawałkiem - u pracowników lotniska wymieniamy po 8. Chętnych do wymiany kasy nie brakuje, ale jak się człowiek wychował na 'Wielkim Szu' to woli być ostrożny - licho wie, jak taki bolivar ma wyglądać, a mundurowi zawsze wzbudzali większe zaufanie. W Caracas nie wychodzimy z hotelu - może to zbyt duża ostrożność, ale jak się zmierzcha, a na zwiedzanie i tak nie ma czasu to po co się błąkać bez sensu po ulicy i szukać guza? Reasumując Wenezuela nie jest niebezpieczna, ale trzeba przestrzegać zasad. W Caracas nawet miejscowi nie wychodzą po zmroku. Kłódka do pokoju i stalowa siatka na bagaż przyda się jak w każdym kraju, jakaś sprytna skrytka na dolary w plecaku może nas uchronić przed konfiskatą w razie kontroli, a nie obnoszenie się z fajnym sprzętem fotograficznym przed jego przypadkowym zaginięciem. W każdym miasteczku mówiono nam czy i gdzie można się powłóczyć po nocy i oczywiście jak wszędzie podczas włóczenia paszport trzymamy przy sobie w bezpiecznym miejscu i nie zabieramy wszystkiej kasy. Chociaż wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Chavez jest niezbyt popularny, to trzeba pamiętać, że zbyt dobitne wyrażanie opinii politycznych może delikatnie mówiąc, być niemile widziane. Warto więc skorzystać z zasady: więcej się dowiem jak posłucham, niż jeśli będę krytykował.

RUM, TŁUŚCIOCHY, BILARD i SALSA

Indianie jedzą dużo i tłusto, grają w bilard i tańczą ;). Piękne życie - olbrzymie hamburgery, Hot-dogi, enpanadas, kurczaki - wszystko pływające w tłuszczu popijane colą lub piwem. W Wenezueli schudnąć się nie da, za to można się odmrozić w środkach komunikacji. Kolei brak, do przemieszczania się między miastami służą bardzo wygodne autobusy dalekobieżne, wynajęte auta z kierowcą lub wewnętrzne linie lotnicze - wszystko to w średnich cenach z klimatyzacją włączoną na full.

Wenezuelski Rum jest podobno najlepszy na świecie. Dzięki Pampero Anivarsario i Santa Teresa Wenezuela jest na liście 10 największych importerów rumu na świecie. Rumy Pampero zdobyły wiele międzynarodowych nagród, włączając w to Złotą nagrodę w kategorii premium i ostatnio - jako najlepszy rum w prestiżowym konkursie San Francisco World Sporits Competition.

ILE FORSY? (niezmiennie potrzebnej żeby podróżować)

Lufthansa wysłała Europę do Ameryki oferując najtańsze bilety za 1499zł! Niestety w Wenezueli tanie jak barszcz jest tylko paliwo, rum i prąd. Jedzenie jest ciapkę droższe niż w Polsce, a za noclegi trzeba zapłacić 100-150 bolivarów czyli 40zł - 60zł. Najdroższe są wycieczki i tu niestety żeby zwiedzać trzeba płacić - taka polityka Państwa... Góry bez przewodnika raczej w grę nie wchodzą, a przeciętna wycieczka kosztuje aż 50$ dziennie.

Miesięczny pobyt z biletami lotniczymi w obie strony, jedzeniem, spaniem i przejazdami, dwoma górskimi trekkingami, pobytem na Karaibach i pływaniem po Orinko wyniósł nas 5.000zł. na osobę.