PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



15 czerwca 2006

MORZE MARTWE

Kiedy tam byliśmy - wciąż rok 2006 - wiedziałam, że morze martwe to wielka słona woda, wykazująca właściwości lecznicze, że żadne żywe stworzenie w tej wodzie nie pływa. Woda tak słona, że otwierają się wszelkie rany, a kiedy dostanie się do okna pali żywym ogniem i trzeba natychmiast przemyć. Na dnie, ku mojemu zdziwieniu, zamiast piasku kulki soli. Woda gęsta jak oliwa, słona jak na sól przystało i wyporna tak bardzo, że człowiek pływa na powierzchni jak korek, nawet jak pływać nie potrafi.
Jeśli ktoś się wybiera powinien koniecznie zabrać książkę, lub lepiej nawet, gazetę, ponieważ najbardziej popularne zdjęcie, to takie, na którym leżąc płasko na powierzchni, mając ręce i nogi wystające z wody udaje się, że się czyta.

Teraz przy okazji uzupełniania archiwum poszperałam trochę i dowiedziałam się, że tak naprawdę morze martwe jest jeziorem. Według Wikipedii lustro wody znajduje się w najniższym punkcie Ziemi 418 m p.p.m. i ciągle się obniża. W upalny dzień z morza odparowuje aż siedem milionów ton wody, ale jak usłyszeliśmy od przewodnika - wybudowano kanał doprowadzający wodę z morza czerwonego, które zasila martwe i w ten sposób niezwykła, pieniądzodajna atrakcja nie zniknie z powierzchni ziemi. Najbardziej zaskakującą informacją jest niewątpliwie fakt wydobywania się z morza martwego asfaltu. Tak, tak nic mi się nie pomyliło. Bitumin wydostaje się z głębi ziemi i wypływa na powierzchnię. W 1834r. według zapisów znaleziono na brzegu bryłę asfaltu o wadze ok. 2.700 kilogramów! Niestety nie widzieliśmy ani grama...

1 komentarz:

Nomad pisze...

A ja zdjęcia oglądnąłem zanim post się pojawił :)