PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



16 listopada 2010

ROMA E VATICANO

3000 lat historii, 2,7 miliona mieszkańców, niemalże 1000 kościołów, 24 monumentalne zabytki światowej sławy. Przebrzmiały krzyk 70 tysięcy gardzieli, zgromadzonych w koloseum, spragnionych jedynie chleba i igrzysk. Kurz i czas zacierający ślady potęgi Imperium Rzymskiego. Pyszna kawa i wspaniałe lody. Do tego najmniejsze Państwo świata i najważniejsza świątynia katolickiego Świata. Wszystko to oddalone od Polski o zaledwie półtorej godziny lotu.

Dobre rady:
- Palatyn, Forum Romanum i Koloseum są objęte tym samym biletem, zamiast więc stać w kolejce do Koloseum warto przejść nieco dalej, kupić bilet w Palatynie, zwiedzić po drodze Forum, a potem już bez kolejki wejść do Koloseum (otwarte do zmroku, po sezonie do 16:30 -bilet łączony 12 euro)
- Kolejka do Bazyliki Św. Piotra jest tak długa, że można zemdleć na sam widok, pomijając skutki palącego słońca i stania w tłumie na rozgrzanym placu. Mimo to rano lepiej zwiedzić Bazylikę, bo i tak swoje odstać trzeba, a potem udać się do Muzeów Watykańskich - kolejka zdecydowanie maleje po południu, chyba, że zdecydujemy się zapłacic za przewodnika - wtedy pomijamy kolejkę i oszczędzamy mnóstwo czasu... niestety licencjnowani watykańscy przewodnicy nie mówią po polsku ;)
- San Clemente i Basilica dei Santi Quattro Coronati to według mnie najpiękniejsze kościoły w Rzymie, ale muszę zaznaczyć, że nie przepadam za barokiem i nie znam się na malarstwie...
- najlepiej wynająć apartament zamiast hostelu - chyba, że przelewa się z kasą (w apartamencie jest więcej miejsca i swobodniej - jeśli jest większa grupa można odpocząć przy herbacie)
- dobrze jeść w trattoriach - o niebo taniej i zawsze świeże - najlepiej wybierać te, w których jedzą miejscowi ;)
- poruszać się pieszo lub metrem - bilet jednorazowy kosztuje 1 euro i jest ważny 75 minut - można w tym czasie jeździć tramwajami i autobusami, ale po wyjściu z metra, drugi raz na ten sam bilet nie można wejść
- należy (tak jak w każdym miejscu turystycznym) bezwględnie uważać na kieszonkowców, naciągaczy i podstępnych żebraków

07 listopada 2010

WIELKA SOWA

Ten ciepły, deszczowy weekend spedziliśmy w Sudetach Środkowych zdobywając bez wysiłku najwyższy szczt Gór Sowich - Wielką Sowę 1014,8m n.p.m. Na jej szczycie stoi betonowa wieża widokowa z niezbyt przyjemnym Cieciem, ale z fantastycznym widokiem na okolicę. Okoliczne lasy, które wydawały nam się niezwykle malownicze są wg wikipedii "najbardziej zniszczonym ekologicznie drzewostanem w Górach Sowich". W każdym razie Sudety zawsze nam się podobały, a teraz odkrywamy, że choć daleko od Krakowa są niezłym miejscem na skitury lub rower. Ze wzgledu na pogodę turystów było niewielu, w lesie spotkaliśmy stado łani i jelonka i przespacerowalismy się do sztolni Włodarz. Według naszego przewodnika Góry Sowie to najbardziej tajemnicze miejsce jakie można znaleźć - mówił, że na zdjeciach satelitarnych wyglądają jak ser szwajcarski. Sztolni, które figurują na jakichkolwiek planach górniczych jest około 120 z czego wejście możliwe jest do około 60. Długość korytarzy w samym Włodarzu to 3200m. Drążone od 1943 do 45r. w zimnie i ciemnościach przez tysiące więźniów kupowanych za 2 marki z obozów pracy - robią upiorne wrażenie. Część korytarzy jest zalana wodą. Biznes zbudowany na ludzkim cierpieniu czy pomnik pamięci? Można się nawet przpłynąć łódką...

Nocowaliśmy w sympatycznym schronisku 'Sowa'. Historia tego miejsca sięga 1897r., kiedy postanowiono wybudować obiekt turystyczny, a na inwestycję przeznaczono 7000 marek. Ostatecznie budowa pochłonęła ponad dwa razy tyle - coś o tym wiemy - budujemy dom i muszę stwierdzić, że do 2010r. nic w zakresie przekraczania zaplanwanego na budowę budżetu się nie zmieniło... wieczór spędziliśmy przy czeskim piwie 'Opat' słuchając szant w wykonaniu licealistów z Wałbrzycha.

nie zrobiłam ani jednego zdjęcia. Ostatnio zastanawiałam się nad unicestwieniem bloga. W końcu postanowiłam, że zostanie w formie czegoś w rodzaju pamiętnika udostępnionego tylko znajomym. Kiedy jednak przyszło co do czego zablokowałam dostęp do konta na fb i zlikwidowałam konto na naszej klasie blog pozostał w formie niezmienionej. Widać sama mam sentyment do tej mojej pisaniny ;)

01 listopada 2010

PRZEDŚWIĄTECZNA RYSIANKA

Wczoraj zafundowaliśmy sobie całodzienną wycieczkę z Korbielowa na Halę Miziową, potem na Rysiankę dalej niebieskim i żółtym szlakiem w górę i w dół przez Łabysówkę - miało być dalej, ale sił zbrakło, a i zmrok już szybko zapada o tej porze roku....

Dzień był cudowny, chociaż wiało mocno. Zeszliśmy do Korbielowa w ciemnościach chwilę po 18, a że szlak prowadzi tuż obok sklepu wstąpiliśmy na zakupy. Panie były tak miłe, że na 'do widzenia' aż się chciało powiedzieć 'wesołych świąt'. Tak się to teraz dziwnie porobiło. Uroczystość Wszystkich Świętych, potocznie zwana Świętem Zmarłych wywodzi się głównie z czci oddawanej męczennikom, którzy oddali swoje życie dla wiary w Chrystusa. Tego dnia czci się znanych i nieznanych świętych. Natomiast Dzień Zaduszny to współczesny odpowiednik pogańskiego święta Dziadów rozpowszechniony dopiero w XIIIw. Tego dnia powinniśmy wspominać wszystkich, którzy odeszli z tego świata. Niestety ponieważ tylko 01 listopada jest dniem wolnym od pracy święta te stały się w praktyce jednym świętem.

Dawniej Na Słowacji w zaduszkową noc zostawiano na stole chleb lub inne potrawy. Palono po jednej świecy dla każdej zmarłej osoby. Brytyjczycy wrzucają do ogniska kamienie, warzywa i orzechy by odgonić złe duchy. Z kolei meksykańskie i romskie obrzędy ku czci zmarłych trwają dłużej niż w Polsce i mają zupełnie inny charakter - radosny. Rodziny wspominają zmarłych i wierzą, że w tych dniach ich dusze schodzą na ziemię i świętują razem z żyjącymi. W końcu - dla wierzących czy nie - mówi się, że żyją Ci, o których pamięć jest wciąż żywa.