Ojciec Chrzestny przyjechał w piątek, w niedzielę rano zjawiła się Teściowa. Będąc w komplecie udaliśmy się z wizytą do rodziny w Czarnym Dunajcu. Pogoda jak na tę porę roku była fantastyczna. Udało nam się namówić Bogusię i Marka na spacer do Morskiego Oka. Szliśmy i szliśmy, a nieprzebrany tłum turystów szedł z nami, przed nami i za nami... Pierwszy raz mieliśmy nocować w Moku (poza Jurkiem, który był tam wielokrotnie ok. 30 lat wcześniej...) Noclegi zarezerwowałam z wyprzedzeniem i dostaliśmy wspaniały 4 osobowy pokój na poddaszu - z widokiem bezpośrednio na staw. Zwierzaki na Moku są tak wytresowane, że kaczki podchodzą do nóg kiedy wyciąga się do nich ręce, a ptaki kradną posiłek z talerzy. Pracownicy schroniska zapomnieli już dawno co to znaczy być miłym i uprzejmym...
Nic jednak nie może zastąpić widoku gór odbijających się w błękitno-zielonej toni górskiego stawu.
Zobacz inne fotki z RODZINNE TATRY |
ZRODZINNE TATRY |
Wieczorem to mega turystyczne miejsce zamienia się w oazę spokoju - zwłaszcza kiedy pogoda jest do bani. Po pierwszym dniu cudownego słońca zerwał się wiatr, ścieżki się oblodziły i zaczęło padać. Poczekaliśmy do popołudnia, a potem dzielnie ruszyliśmy żółtym szlakiem na Szpiglasową.
Z RODZINNE TATRY |
Z RODZINNE TATRY |
Deszcz przestał padać mniej więcej w połowie drogi i chociaż ilość śniegu nie pozwoliła nam zejść na drugą stronę przełęczy to i tak Mama dostała sprawność tatrzańskiego turysty! Jak na pierwszą wycieczkę dała czadu jak Elvis. Kolejny dzień był ciepły i słoneczny jak latem. Wykończyliśmy się idąc z plecakami do Piątki i schodząc w dół do parkingu. Zmęczeni ale bardzo zadowoleni wróciliśmy do Krakowa. Bury Miś był zamknięty. Toalety w Moku są luksusowe jak w hotelu 5 gwiazdkowym, na 5 stawach po remoncie choć zapaszek w kibelkach pozostał ten sam, nie trzeba już wyskakiwać z kabiny zanim się spuści wodę - postęp Panie, postęp i cywilizacja...
p.s. po niespełna czterech latach udało nam się kupić bilety na Mayday (z niewielkim wyprzedzeniem, miejsca w IV I V rzędzie). Było fajnie, teraz razem z Wujkiem oglądamy debilny, ale Polski film 'Ciacho', a Mamusia właśnie jedzie w pociągu dalekobieżnym do Szczecina...
2 komentarze:
Jejku byłem na "Ciachu" Chyba najbardziej obleśny film jaki widziałem. Mnie obrzydził, nie rozśmieszył. A Tatry jak zwykle piękne.
Oczywiście, okropny, wulgarny i absolutnie niegodzien wyświetlania - nie zasłużył nawet żeby o nim tyle pisać ;)
Prześlij komentarz