PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



09 czerwca 2010

PRAWIE SETKA - ROWEROWO-RAFTINGOWE BOŻE CIAŁO NA SŁOWACJI

Wyjechaliśmy w piątek rano z kwaśnymi minami - niewyspani, głodni i pogoda pod Burkiem... kierunek został wybrany wcześniej, ale nie spodziewaliśmy się, takich dobrych warunków noclegowych. Wynajęliśmy (za kwotę bardzo rozsądną, jak na drogą Słowację) domek z kominkiem ;), a po zjedzeniu polewki humory poprawiły się na tyle, że deszcz przestał pprzeszkadzać i pojechaliśmy na zwiady do Zdiarskiej Chaty (wrócimy tu na nartach).

Trasa rowerowa 533395 - powered by Bikemap 

Zmoczyło nas okrutnie, ale jak można ogrzać się przy prawdziwym ogniu to deszcz nie stanowi problemu.
Zobacz inne fotki z ROWER I RAFTING NA SŁOWACJI

Następnego dnia rano obudziło nas piękne słoneczko, a Kochane Panie ze stołówki obiecały przygotować na kolację koleno - czyli swojską pieczoną przez 3 godziny goloneczkę ;). Wszystko po to żebyśmy sił nie stracili pedałując po 100km trasie.
Zobacz inne fotki z ROWER I RAFTING NA SŁOWACJI

Tego dnia wszystko wyszło nam perfekcyjnie. Trasa nie była trudna, pogoda była przepiękna, obiad doskonały (i nie za duży, żeby golonko weszło). Najstromszy odcinek pokonaliśmy kolejką zębatą - przewyższenie 16% - i dodatkowa atrakcja. Niestety ostatnie 20km wiodło przez las - trasą pieszego szlaku. Było stromo, kamieniście i błotnie, ale warto się spocić kiedy w perspektywie jest golonka. Były przejazdy przez rwące strumienie i kwitnące łąki - widoki piękne, ale ostatnie 5km dało nam do wiawatu. Jechać już się właściwie nie dało, w zasadzie wlekliśmy rowery wąską ścieżyną, a czas dłużył się niemiłosiernie. Resztkami sił dowlekliśmy się do rozwidlenia dróg i nie bardzo wiedząc gdzie jechać wybraliśmy drogę w dół. Wydawało nam się, że minęliśmy gdzieś nasze domki, ale na szczęście tak się nie stało. Droga kończyła się wyjazdem na 'naszą' łąkę i zdążyliśmy zakończyć rowerowy dzień w ostatnich promieniach słońca. Wyszło nam 97km zimne piwo i rewelacyjne koleno ;).

Trasa rowerowa 533503 - powered by Bikemap 

W niedzielę, w co do końca nie wierzyłam, pojechaliśmy na rafting rzeką Belą. Chłopaki trochę sceptycznie do nas podchodzili, bo zamiast 4 osiłków (rafting obejmuje min.4 osoby) zobaczyli dziewuszkę i dwóch żółtodziobów, ale później pochwalili nas za dobre 'padlowanie' ;). Stan rzeki był bardzo wysoki, woda była rwąca i 'padlować' musieliśmy cały czas i nie muszę pisać, że to nam się podobało! Nogi może trochę bolały, ale ręce przecież mamy sprawne... i pogoda znowu dopisała. Na obiad pojechaliśmy do Burego Misia i tam... spotkaliśmy znajomych ;). Cały wieczór przesiedziliśmy na Białką czekając aż rozładują się korki - szkoda tylko że prąd był taki silny i nie mogliśmy się wykąpać, bo po raftingu czuć było od nas gumą...
z ROWER I RAFTING NA SŁOWACJI

1 komentarz:

Nomad pisze...

Wspaniała wycieczka i moc atrakcji.