PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



27 kwietnia 2009

WEEKEND GRILLOWO - ROWEROWY

Nie pojechaliśmy na Zawrat i w związku z powyższym postanowiliśmy odpocząć. W życiu tak to jednak bywa, że jak pogoda ładna to zaraz się coś wykombinuje. A że znajomych mamy tylko fajnych to za namową Dorotki zaczęliśmy w sobotę od zwiedzania okolic naszego dawnego mieszkania. Pogoda była bardzo udana - pełne słońce, ale nie za gorąco. Z resztą fajnie bardzo, bo pojechaliśmy z Kuźnicy Kołłątajowskiej do Ojcowa bocznymi dróżkami i dobrze, że Dorotka znała trasę, bo pewnie byśmy się pogubili. Traska lajtowa w sam raz żeby się nie zmęczyć. Bartek spróbował ją przenieść na mapę:

Trasa rowerowa 165454 - powered by Bikemap 

Po południu pojechaliśmy z Moniką, Bartkiem i Adasiem na grilla nad Wisłę - rozłożyliśmy się na kocykach na łące naprzeciwko Przegorzał - pograliśmy w piłkę, pogadaliśmy i objedliśmy się do nieprzytomności :).

W niedzielę nielepiej. Tym razem zwiedziliśmy okolice Ali i Piotra. Razem z Asią i Polą pojechaliśmy na 6 rowerów (trasę odtworzył Bartek - wiadomo ja się nie interesuję, jadę gdzie karzą):

Trasa rowerowa 165468 - powered by Bikemap 

Nie było łatwo, podjazdy w terenie, las i upał. Ale po morderczej jeździe czekała nas nagroda - grill w pięknym ogrodzie i pyszne lody. O 16.00 pojechaliśmy rowerami na kolejnego grilla!! Do Gosi i Wieśka - i całe szczęście, że oni tak blisko mieszkają, bo ledwo dotoczyliśmy się do domu. Weekend był bardzo przyjemny - troszkę aktywności, trzy grille, a teraz zaczynamy odchudzanie... :)

23 kwietnia 2009

KOPA KONDRACKA I KONIEC SEZONU


Dziś jest smutny dzień. Nie dość, że zrezygnowaliśmy z dalszej nauki rumuńskiego, to jeszcze z przyczyn obiektywnych zamykam sezon ski-tourowy - i Zawratu nie będzie :(. A jeszcze tydzień temu była Kopa Kondracka i zjazd z najwyższej i najstromszej góry jaką do tej pory zdobyliśmy. No, ale nie ma tego złego - może zaległe prezentacje zrobię, może popracuję, a przecież są też plany na wakacje - i piękne wspomnienia :).
Zobacz inne fotki kopa kondracka

Anna Bucholc prosi o komentarze:

12 kwietnia 2009

WIELKANOC, ROWER I BABIA GÓRA



Uff, święta to w Polsce jedno wielkie żarcie... (przynajmniej u nas i nie mówię, że mi z tym źle :)
Całe szczęście, że mamy jeszcze trochę rozsądku w głowach i dziś poszliśmy na spacer, jutro po śniadaniu wybierzemy się na rower, a w lany poniedziałek znowu ski toury na Babiej. Oj, pasibrzuchy - rozpusta i tyle. Stoły się uginają, brzuchole do kolan zwisają, ale gęby się do żarcia uśmiechają - taka tradycja - taka karma. (karma tutaj nadzwyczaj pasuje). Po wyświęceniu jaj wypiliśmy tradycyjną krakowską kawkę na rynku obserwując ten cały kociokwik i rozkoszując się wiosennym słoneczkiem, potem było już tylko jedzenie i spacerowanie - święta rozpoczęte nieco wcześniej, no żeby zjeść to wszystko co nagotowane...
Zobacz inne fotki wielkanoc 2009


Monika była pierwszy raz na ski-tourach i dała radę Babiej. Jestem pod wrażeniem, naprawdę, nawet powieka jej nie drgnęła, a wcale nie miała taryfy ulgowej. No cóż niektórzy widocznie mają lepszą kondycję, albo niezłomność woli...

Babia zaskoczyła nas piękną pogodą - (podobno miało padać) - i znowu pysie nam się opaliły, a plecy spociły od nadmiaru wydźwiganych niepotrzebnie dodatkowych sweterków i kurtek przeciwdeszczowych. Ale nie ma co narzekać - żeby tak chociaż jeszcze raz - no na Babią już nie da rady, bo to resztki śniegu, ale Zawracik jakby tak z pogodą sezon zakończył to by było naprawdę cudownie :).
Anna Bucholc prosi o komentarze:

05 kwietnia 2009

Rakoń 1876

Zobacz inne fotki RAKOŃ

Sezon grillowy rozpoczęty!
Cudowny wypad, rewelacyjna pogoda - było fantastycznie! Z wycieczkami ski tourowymi jest tak, że przy każdej mogę spokojnie skopiować to zdanie. Faktycznie pogoda ostatnio dopisuje, a jak się do tego doda piękne, ośnieżone szczyty Tatr to nie wiem, jak innym, ale mi do szczęścia niczego więcej nie trzeba. Zimą w Tatrach jest niewielu turystów i kiedy tak wychodzi się pod górę na samotnym zboczu, pot zalewa oczy i słyszy się tylko własny oddech to jakby przenieść się w jakiś inny, lepszy wymiar. Nie ma mowy o stresach, pracy, codzienności. Liczy się tylko "tu i teraz". Pewnie dlatego to jest takie pociągające. A jak już się wyskrobie na szczyt, z językiem gdzieś w okolicy kolan, to człowieka ogarnia taka radość jakby osiągnął największy sukces, albo wygrał w toto-lotka (ale w toto-lotka nigdy nie wygrałam to w sumie nie wiem jakie to uczucie).
Grill na Rakoniu (postawiony na słupku granicznym) to był naprawdę dobry pomysł (wszystkie śmieci zabraliśmy ze sobą!). Po raz pierwszy w naszej ski-tourowej historii, zjazd był dla wszystkich perfekcyjny i teraz to już na poważnie myślimy o zakończeniu sezonu na Zawracie.

Anna Bucholc prosi o komentarze: