Uff, święta to w Polsce jedno wielkie żarcie... (przynajmniej u nas i nie mówię, że mi z tym źle :)
Całe szczęście, że mamy jeszcze trochę rozsądku w głowach i dziś poszliśmy na spacer, jutro po śniadaniu wybierzemy się na rower, a w lany poniedziałek znowu ski toury na Babiej. Oj, pasibrzuchy - rozpusta i tyle. Stoły się uginają, brzuchole do kolan zwisają, ale gęby się do żarcia uśmiechają - taka tradycja - taka karma. (karma tutaj nadzwyczaj pasuje). Po wyświęceniu jaj wypiliśmy tradycyjną krakowską kawkę na rynku obserwując ten cały kociokwik i rozkoszując się wiosennym słoneczkiem, potem było już tylko jedzenie i spacerowanie - święta rozpoczęte nieco wcześniej, no żeby zjeść to wszystko co nagotowane...
Zobacz inne fotki wielkanoc 2009 |
Monika była pierwszy raz na ski-tourach i dała radę Babiej. Jestem pod wrażeniem, naprawdę, nawet powieka jej nie drgnęła, a wcale nie miała taryfy ulgowej. No cóż niektórzy widocznie mają lepszą kondycję, albo niezłomność woli...
Babia zaskoczyła nas piękną pogodą - (podobno miało padać) - i znowu pysie nam się opaliły, a plecy spociły od nadmiaru wydźwiganych niepotrzebnie dodatkowych sweterków i kurtek przeciwdeszczowych. Ale nie ma co narzekać - żeby tak chociaż jeszcze raz - no na Babią już nie da rady, bo to resztki śniegu, ale Zawracik jakby tak z pogodą sezon zakończył to by było naprawdę cudownie :).
Anna Bucholc prosi o komentarze:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz