Kiedy pętla zaciska się wokół szyi, masz wrażenie, że świat zwalił Ci się na głowę, a skala problemów dawno Cię przerosła - czujesz, że się dusisz, że już dłużej nie wytrzymasz, nie możesz spać, jeść i pić - myślisz, że to koniec. Poziom stresu przekracza zdolność racjonalnego myślenia. Wtedy zazwyczaj zapada ciemność. Na szczęście nie musi tak być. Nieważne co się dzieje wokół Ciebie, Ty wciąż masz życie przed sobą, a wszystko inne to tylko kwestia postrzegania. Nie ma takich problemów, które się kiedyś nie skończą. Gdybym myślała inaczej osiwiałabym chyba. W życiu 'kapitalisty' nie jest łatwo ;) W przeciwieństwie do innych nigdy nie 'wychodzi' z pracy. Ale kogo to obchodzi? LECIMY NA FIJI!!! (sprawdziliśmy już - będzie padało przez najbliższy tydzień ;)))
Z rozdziawioną buzią oglądałam dziś film 3D. Słowo krótkowzroczność nabrało, dla mnie, zupełnie innego znaczenia. To nieprawdopodobne, ale zobaczyłam dziś, na własne oczy, to czego wcześniej nie mogłam widzieć. Niesamowita głębia ostrości doprowadziła mnie do łez. Ilość szczegółów, tło, nawet wyrazista skala barw - do tej pory mogłam ich doświadczyć tylko na powiększanych zdjęciach. Nie miałam pojęcia, że nieostrość widzenia może być tak ograniczająca. Tego się w ogóle nie odczuwa! Ba, mało tego, z czasem całkowicie zapomina się o prawidłowym widzeniu. Człowiek naprawdę jest świetnie skonstruowanym organizmem przystosowującym się do zaistniałej dysfunkcji - wielka szkoda... no nic, żeby nie wyjść na pesymistkę napiszę, że świetnie, że moje nowe oczy tyle jeszcze zobaczą, ale w głębi ducha myślę jednak z niedowierzaniem: 'kurde, ile mnie ominęło...' z drugiej strony, gdyby nie laserowa korekcja nigdy bym się o tym nie dowiedziała - dziwny jest ten świat :)
PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM
Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.
16 marca 2012
11 marca 2012
INNY WYMIAR
PRZEZ POLICE NA HALĘ KRUPOWĄ
Wyleźliśmy na Police tak po prostu przez podwórza i las do niebieskiego szlaku. Pogoda była niesamowita, widoki fantastyczne - pełna panorama Tatr i masyw Babiej na wyciągnięcie ręki. Lód w końcu odpuścił i mieliśmy najlepszy zjazd w tym sezonie. Najpierw czarnym, potem zielonym szlakiem, a na koniec tak na wprost przez las i polany prosto do samochodu. Frajda jest taka, że nawet nie potrafię tego przekazać. Szkoda... ale niech żałuje ten kto nie próbuje ;)
p.s. a na stronie schroniska znalazłam rekordy i atuty:
Najniższa temperatura: - 26oC (23.01.2006)
Najwyższa temperatura: 26oC
Najgrubsza pokrywa śnieżna: 2 metry.
Najmłodszy turysta: 46 dni po urodzeniu
Najstarszy turysta: 86 lat.
Największe zamówienie: 500 bigosów.
Największa inwersja temperatur: - 4oC na Hali Krupowej i równocześnie - 28oC w Sidzinie Wielkiej Polanie (przy różnicy wzniesień ok. 450 m oraz dystansie w linii prostej ok. 3 km).
Najmłodsze "stażem" małżeństwo w schronisku: 22 godziny po ślubie (Hanna i Łukasz Kudliccy).
"Najwierniejszy" gość schroniska: ponad 100 wizyt.
ja dodaję jeszcze rekordowo miłą Panią i pyszną schroniskową szarlotkę ;))
05 marca 2012
ZAMROŻONY TURBACZ
Zanim cokolwiek o wycieczce, to muszę zadać nurtujące mnie od kilku dni pytanie: 'kto u diabła podmienił naszą Reprezentację i co zrobił z beznadziejnie grającymi partolami?' Nie lubię piłki nożnej - to fakt - ale miło było popatrzeć na ambitnych chłopców, którzy chyba pierwszy raz od wielu, wielu lat grali zespołowo i w dodatku z pełnym zaangażowaniem. Brawo! Ciekawe na jak długo starczy im pary?
Wyjechaliśmy stąd w piątek po pracy, a dziś od 6 rano znów siedzę na antresoli. Podglądam ptaszki i słucham jak świergolą za oknem, a Pan sklepikarz powiedział nam ostatnio, że u sąsiada o 3 nad ranem pojawił się łoś. ŁOŚ! Istny przystanek Alaska u nas na wiosce - już się nie mogę doczekać, aż skończymy prace budowlane i będzie można zaczaić się z lornetą ;). Chociaż tymczasem się nie zanosi i to nie dlatego, że nie mamy lornetki...
Turbacz po raz pierwszy zdobyto. Świetne warunki na tury gdyby tak jeszcze wiedzieć którędy zjeżdżać, bo szlakiem było średnio (wyjście z Koninek zielonym i czerwonym, zjazd niebieskim). Na szczycie pełne zaskoczenie. Drzewa zastygłe w lodowych formach, na tle błękitu nieba i zamrożony wiatr oświetlony mocnym wiosennym słońcem, setki zdjęć pod hasłem: 'dobra, to już ostatnie' i wyborny obiad, a potem malutkie rozczarowanie, kiedy szykujemy się do boskiego zjazdu, ale narty ani myślą zanurkować w pokrywie gorczańskiego lodowca. Karkołomny zjazd w czymś co miejscami przypominało wymuldżony tor saneczkowy, potem siup do lasu między drzewa i... spóźniliśmy się na umówione spotkanie aż o godzinę ;(
Wyjechaliśmy stąd w piątek po pracy, a dziś od 6 rano znów siedzę na antresoli. Podglądam ptaszki i słucham jak świergolą za oknem, a Pan sklepikarz powiedział nam ostatnio, że u sąsiada o 3 nad ranem pojawił się łoś. ŁOŚ! Istny przystanek Alaska u nas na wiosce - już się nie mogę doczekać, aż skończymy prace budowlane i będzie można zaczaić się z lornetą ;). Chociaż tymczasem się nie zanosi i to nie dlatego, że nie mamy lornetki...
Turbacz po raz pierwszy zdobyto. Świetne warunki na tury gdyby tak jeszcze wiedzieć którędy zjeżdżać, bo szlakiem było średnio (wyjście z Koninek zielonym i czerwonym, zjazd niebieskim). Na szczycie pełne zaskoczenie. Drzewa zastygłe w lodowych formach, na tle błękitu nieba i zamrożony wiatr oświetlony mocnym wiosennym słońcem, setki zdjęć pod hasłem: 'dobra, to już ostatnie' i wyborny obiad, a potem malutkie rozczarowanie, kiedy szykujemy się do boskiego zjazdu, ale narty ani myślą zanurkować w pokrywie gorczańskiego lodowca. Karkołomny zjazd w czymś co miejscami przypominało wymuldżony tor saneczkowy, potem siup do lasu między drzewa i... spóźniliśmy się na umówione spotkanie aż o godzinę ;(
Subskrybuj:
Posty (Atom)