Wojtek kontynuuje indyjską przygodę - wczoraj utkwił na lotnisku w Monachium. Już w Delhi powiedzieli mu, że są opóźnienia, ale chyba nikt się nie spodziewał, że nie wyleci żaden samolot. Teraz nawet nie wiemy kiedy Wojtka odebrać, bo choć samoloty już latają, jest wielu chętnych, i nie wiadomo, na który samolot się załapie.
Byłam na wizycie kontrolnej. Wyrok brzmi: przynajmniej miesiąc bez żadnej aktywności, a później może narty, ale raczej na stoku. No to będę miała mnóstwo czasu na obrobienie wszystkich zaległych filmów, otagowanie zdjęć, porawienie wyglądu bloga i przeczytanie wszystkich książek! ;( brzmi optymistycznie, ale jestem bardzo niezadowolona...
Czasem pozorne zwolnienia tempa dodaje nowej energii do ponownego zdobywania, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiesiąc to kawał czasu, ale planów też wiele. Ja też zwykle tak planuje, a potem się okazuje, że skończył się ten czas, a ja zdołałem zrobić może jedną trzecią.
OdpowiedzUsuńAniu,nie licz na wiele...ja Ci to mówię-Twoja teściowa:))
OdpowiedzUsuńJuż kilka lat jestem na emeryturze a planowane porządki w zdjęciach ,płytach ,wycinkach z gazet dalej pozostają w sferze pobożnych życzeń.
Hahaha - głos rozsądku - a co ze wsparciem?! ;)) Ech, jak dobrze jest mieć Was tam po drugiej stronie ekranu - Prorocy - już mogę czytać, więc z porządków faktycznie nici ;)
OdpowiedzUsuńA rozgrzeszenie to nie wsparcie?;)
OdpowiedzUsuń