PRZEZ INDIE DO NEPALU I Z POWROTEM

Ten blog powstał, by na zawsze uwiecznić wspomnienia z wyprawy do Indii i Nepalu. Niepostrzeżenie stał się częścią mojego życia. W korowodzie codziennych zdarzeń i spraw do załatwienia znalazłam w końcu miejsce na odnalezienie samej siebie.



15 czerwca 2006

JEROZOLIMA

Największe miasto Izraela, najświętsze miasto Świata - Jerozolima - miasto, w którym od wieków ścierają się judaizm, chrześcijaństwo i islam. Najbardziej charakterystycznym miejscem w starym mieście jest Kopuła na Skale - zrobiona ze złota 61m kopuła przyciąga wzrok każdego turysty. Jak głosi Koran, wielka skała była miejscem, z którego Mahomet wstąpił do raju podczas swej Nocnej Podróży. Dla Chrześcijan skała pod kopułą jest sławną górą Moria, na której Abraham przygotowywał się do złożenia Bogu ofiary ze swego syna Izaaka i gdzie tysiąc lat przed nadejściem Chrystusa król Salomon wybudował pierwszą świątynię. Dla trzech religii skała ma być areną ostatecznych rozwiązań. Żydzi i Chrześcijanie widzą w niej miejsce, gdzie rozegra się ostateczna walka przed drugim nadejściem Mesjasza, a muzułmanie uważają, że właśnie tu Mahdi - Mesjasz - doprowadzi do zniszczenia szatana i nawrócenia na islam Żydów i Chrześcijan.

Będąc w bazylice Grobu Świętego czy w Betlejem widzieliśmy tysiące wiernych. Jedni byli wzruszeni, inni modlili się żarliwie, byli też tacy, w większości niestety, którzy kładli się 'krzyżem' w wybranych miejscach i nie zważając na innych poprawiali kolejne ujęcia. Coś mi się zdaje, że powinna być licencja na robienie zdjęć w miejscach wszelakiego kultu żeby to tak nie wyglądało. Te sceny przypomniały mi postać Jezusa przepędzającego kupców z wnętrza świątyni... Tak pędzimy przed siebie, że wzorce za nami nie nadążają.

MORZE MARTWE

Kiedy tam byliśmy - wciąż rok 2006 - wiedziałam, że morze martwe to wielka słona woda, wykazująca właściwości lecznicze, że żadne żywe stworzenie w tej wodzie nie pływa. Woda tak słona, że otwierają się wszelkie rany, a kiedy dostanie się do okna pali żywym ogniem i trzeba natychmiast przemyć. Na dnie, ku mojemu zdziwieniu, zamiast piasku kulki soli. Woda gęsta jak oliwa, słona jak na sól przystało i wyporna tak bardzo, że człowiek pływa na powierzchni jak korek, nawet jak pływać nie potrafi.
Jeśli ktoś się wybiera powinien koniecznie zabrać książkę, lub lepiej nawet, gazetę, ponieważ najbardziej popularne zdjęcie, to takie, na którym leżąc płasko na powierzchni, mając ręce i nogi wystające z wody udaje się, że się czyta.

Teraz przy okazji uzupełniania archiwum poszperałam trochę i dowiedziałam się, że tak naprawdę morze martwe jest jeziorem. Według Wikipedii lustro wody znajduje się w najniższym punkcie Ziemi 418 m p.p.m. i ciągle się obniża. W upalny dzień z morza odparowuje aż siedem milionów ton wody, ale jak usłyszeliśmy od przewodnika - wybudowano kanał doprowadzający wodę z morza czerwonego, które zasila martwe i w ten sposób niezwykła, pieniądzodajna atrakcja nie zniknie z powierzchni ziemi. Najbardziej zaskakującą informacją jest niewątpliwie fakt wydobywania się z morza martwego asfaltu. Tak, tak nic mi się nie pomyliło. Bitumin wydostaje się z głębi ziemi i wypływa na powierzchnię. W 1834r. według zapisów znaleziono na brzegu bryłę asfaltu o wadze ok. 2.700 kilogramów! Niestety nie widzieliśmy ani grama...

14 czerwca 2006

PETRA

Dawniej Petra kojarzyła mi się tylko z El Khazneh Faraoun - osławionym frontonem wykutym w piaskowcu, który ukazuje się oczom zdumionego wędrowca na końcu wąskiego wąwozu.

Teraz wiem, że Petra to wielobarwne, starożytne miasto zamieszkiwane dawniej przez 30 do 40 tysięcy Nabatejczyków. Wąwóz As-Sik ukryty w masywie Dżabal asz-Szar to jedyna droga prowadząca do miasta leżącego na skrzyżowaniu dawnych szlaków handlowych z Indii do Egiptu oraz z południowej Arabii do Syrii. Nabatejczycy czerpali zyski zarówno z zaopatrywania karawan w wodę, jak również z nakładanych na kupców różnych opłat. Piaskowiec łatwo poddawał się obróbce, więc miasto rozrastało się w błyskawicznym tempie. Wybudowano system nawadniający i cysterny zbierające wodę. Nic jednak nie trwa wiecznie. Zmiana szlaków kupieckich, liczne trzęsienia ziemi i ostatecznie susza sprawiły, że mieszkańcy Petry w 106r. entuzjastycznie przyjęli rzymskich najeźców i bez walki otworzyli bramy miasta. Tak zakończyła się historia niezależnego królestwa nabatejczyków. Miasto zajęte później przez Krzyżowców i ostatecznie podbite przez Saladyna popadło w ruinę i stało się miejscem zamieszkania Beduinów.

Świat zapomniał o Petrze do 1812r, kiedy Johann Luis Burkhardt odnalazł ją dla Świata. Prace archeologiczne rozpoczęto dopiero w 1929r. W 1985r. Petra została wpisana na listę UNESCO, a 7 lipca 2007r. znalazła się na liście 7 nowych cudów świata (jest na wybitnym drugim miejscu). Jaskinie i grobowce, system irygacji zapewniony przez nabatejczyków oraz stały dochód zapewniany przez turystów stworzył wspaniałe warunki współczesnym Beduinom, dlatego nie chcieli oni opuścić Petry. Program rządowy proponował mieszkania w wybudowanym nieopodal mieście, ale Beduini trwali przy swoim, aż do lat 80-tych. W końcu przeniesiono ich przymusowo i od tej pory Petra nie jest już zamieszkałym miastem, ale jedynie wspaniałym, skutecznie niszczonym miejscem turystycznym. Monumentalne ruiny mieniące się tysiącem barw, skrzące się w palących promieniach słońca i niezwykłe formacje skalne zapewniają sławę temu miejscu, ale są jedynie wspomnieniem jego dawnej świetności. Sił natury nie da się zatrzymać - piaskowiec jest piękny, ale niezwykle kruchy. Wiatr, woda i ręce setek tysięcy turystów rocznie dosłownie ścierają miasto z powierzchni ziemi.

A jednak Petra przyciąga mnie jak magnes - nie dla tego najpiękniejszego frontonu, ani też dla długiego na kilometr wąwozu, ale dla zobaczenia jeszcze raz ogromnego miasta skalnego na tym wysuszonym pustkowiu, dla widoku wiatru zamiatającego pył z głównej ulicy i wielobarwnych ruin opromienionych światłem zachodzącego słońca...